Juan Pablo Varillas to jedna z rewelacji Roland Garros 2023. Peruwiańczyk, aktualnie 94. singlista świata, jeszcze w ubiegłym tygodniu nie miał w dorobku wygranego meczu w turniejach wielkoszlemowych. Tymczasem w Paryżu jest już w 1/8 finału. Awans do tej fazy zapewnił sobie w piątek po zwycięstwie 3:6, 6:3, 7:6(3), 4:6, 6:2 nad Hubertem Hurkaczem.
Co ciekawe, mecz z Hurkaczem był jego trzecim z rzędu pięciosetowym. - Starałem się zachowywać koncentrację. Takie mecze są bardzo długie i trudno w nich utrzymywać regularność, ale to jest szczególnie ważne. Obaj przełamywaliśmy się, ale w piątym secie to ja wykorzystałem swoje szanse - mówił po pojedynku z Polakiem, cytowany przez puntodebreak.com.
Tym samym 27-latek z Limy został pierwszym Peruwiańczykiem w IV rundzie Rolanda Garrosa od 1994 roku, gdy do tej fazy paryskiej imprezy dotarł Jaime Yzaga. Swój sukces zadedykował rodzicom.
- Oni nigdy nie ingerowali w moją karierę. Nie wywierali na mnie presji, lecz zawsze mnie wspierali. Po meczu z Hurkaczem poszedłem ich przytulić. To pierwszy raz, kiedy są ze mną podczas turnieju wielkoszlemowego, więc cieszę się, że mogę z dzielić z nimi tę radość - podkreślił.
Kolejnym przeciwnikiem Varillasa będzie Novak Djoković. - Jestem szczęśliwy, że zagram z jednym największych tenisistów w historii na jednym z najpiękniejszych kortów. Myślę, że to idealne miejsce, by stawić czoła takiej okazji. Jestem pełen nadziei i spróbuję wygrać - powiedział.
Zapytany, jak ocenia swoje szanse w pojedynku z Serbem (w niedzielę, nie przed godz. 12:30), odparł: - Nie wiem... Ale, kiedy wychodzisz na kort, zawsze jest to rywalizacja jeden na jednego, a szanse wynoszą 50 do 50.
Alexander Zverev skończył po północy. Grigor Dimitrow wygrał gładko
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"