Iga Świątek rozpocznie tegoroczne zmagania w Wimbledonie od starcia z reprezentantką Chin. Na jej drodze w pierwszej rundzie londyńskiego turnieju stanie Lin Zhu - 29-latka, która rozgrywa życiowy sezon.
Zhu obecnie zajmuje 33. lokatę w rankingu WTA. To jej najwyższa pozycja w dotychczasowej karierze. Postęp w grze i osiąganych wynikach przyszedł jednak po latach przeciętności.
Jako młoda tenistka Lin Zhu była uważana za duży chiński talent. Nie bez powodu 20-letnia wtedy podopieczna Tima Nichollsa wystąpiła w turnieju wschodzących gwiazd obok takich osób jak Naomi Osaka, Ons Jabeur czy Caroline Garcia.
Niestety zderzenie z profesjonalnym tourem okazało się dla niej bolesne. Bardzo długo bez powodzenia próbowała przedostać się do czołowej setki rankingu. Zhu popadła w tenisowy marazm, uczestnicząc w turniejach niższych rang, bez jakichkolwiek większych sukcesów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popisy córki gwiazdy tenisa
Zwątpienie i punkt zwrotny
- Czy tenis to droga dla mnie? Myślałam, że nie jestem wystarczająco dobra w tej dyscyplinie. Chciałam zakończyć karierę - odniosła się do swoich krytycznych momentów druga rakieta Chin. - Moja rodzina i przyjaciele nigdy jednak we mnie nie zwątpili. Wierzyli, że mogę być lepszą zawodniczką, sprawiali, że codziennie stawałam się lepszą osobą - dodała.
Tak oto nadeszła druga połowa 2022 roku. Lin Zhu zbudowała najwyższy ranking w karierze - wspięła się na 58. miejsce. Uważa, że punktem zwrotnym w jej karierze okazał się październikowy mecz drugiej rundy turnieju WTA w Guadalajarze. Mimo że przyszła rywalka Świątek przegrała 1:6, 2:6 z Darią Kasatkiną, to poczuła, że może iść do przodu.
- Każdy gem był bardzo wyrównany, z ogromną liczbą wymian. Po meczu pomyślałam, że czemu by nie uwierzyć w swoją lepszą grę. Postanowiłam, że zacznę być bardziej agresywna, pewna swoich umiejętności - mówiła Chinka.
Usłyszał o niej cały świat
Rok 2023, a właściwie jego początek, na dobre zmienił przebieg kariery opisywanej tenisistki. W pierwszym turnieju sezonu, w Auckland, przeszła przez dwie rundy. W drugiej pokonała samą Venus Williams, co nie przeszło bez echa, pomimo faktu, że dla Amerykanki to był i wciąż jest schyłek kariery.
Najgłośniej o Azjatce zrobiło się podczas tegorocznego Australian Open. Tam dotarła aż do czwartej rundy. W trzeciej pokonała Marię Sakkari. Była to pierwsza wygrana Lin z zawodniczką czołowej dziesiątki rankingu.
- Teraz wierzę, że mogę pokonać zawodniczkę o takiej klasie. To nie koniec - zapewniła w pomeczowym wywiadzie.
I faktycznie poszła za ciosem. W Hua Hin tuż po zmaganiach w Australii wygrała pierwszy turniej WTA w karierze, pokonując w finale Łesię Curenko.
W tym roku oczywiście ustanowiła też swój życiowy ranking. Obecnie to 33. zawodniczka świata. Czy zagrozi Idze Świątek w pierwszej rundzie trzeciego w tym roku turnieju wielkoszlemowego? Mimo wszystko nie powinna, bo na trawie raczej nie czuje się najlepiej. W tym roku na tej nawierzchni przegrała też już z inną Polką - Magdaleną Fręch.
Czytaj także:
Agnieszka Radwańska wraca na Wimbledon. Zagra u boku legendy