W pierwszej rundzie tegorocznego Wimbledonu Magda Linette pokonała Jil Teichmann 6:3, 6:2. Po spotkaniu na konferencji prasowej Polka poruszyła wiele kwestii. Jedna z nich bezpośrednio dotyczyła turnieju kobiecego.
W tym roku bowiem organizatorzy londyńskiej imprezy wielkoszlemowej wprowadzili przepis, który umożliwia korzystanie tenisistkom z innej bielizny niż biała. Wcześniej ten kolor był obowiązkowy, ponieważ miał współgrać z białym strojem, który zgodnie z tradycją muszą nosić zawodnicy i zawodniczki podczas występów na Wimbledonie.
Zmiana daje tenisistkom komfort i jest odpowiedzią na ich prośby. Linette wytłumaczyła na konferencji prasowej, dlaczego korekta ma tak ważne znaczenie dla niej i rywalek z kortu.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #2. Prime time Natalii Kaczmarek. "Chcę to wykorzystać"
- Myślę, że zawsze jest tak, iż każda z nas ma okres właśnie na Wimbledonie. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale to jest bardzo, bardzo stresujące. Nie potrafię nawet powiedzieć, jak bardzo. Człowiek chce się skupić tylko i wyłącznie na tenisie, a dzieją się rzeczy, nad którymi nie można zapanować - powiedziała Polka, cytowana przez portal Interia.
Linette zdecydowała się także wyróżnić jedną historię, która wydarzyła się podczas ubiegłorocznego wielkoszlemowego US Open. Do dziś sytuacja wywołuje u naszej tenisistki niesmak.
- Jedna z dziewczyn musiała niestety pójść się przebrać, ponieważ miała aż taką sytuację, ale nie dostała pozwolenia, żeby zejść z kortu. To jest karygodne. Tym bardziej, że sędzia była kobietą - podkreśliła Linette.
W niekończącej się dyskusji na ten temat 24. zawodniczka rankingu WTA wyznała, że raz również mierzyła się z podobna sytuacją, lecz wtedy to sama przeciwniczka pozwoliła jej pójść do szatni i się przebrać.
Czytaj także:
Wszystko jasne. Była mistrzyni na drodze Polki