Koniec mistrzostw, do widzenia [OPINIA]

Getty Images / Artur Widak / Na zdjęciu: WTA Finals w Cancun
Getty Images / Artur Widak / Na zdjęciu: WTA Finals w Cancun

W fantastyczny sposób dla polskich kibiców zakończyły się WTA Finals. Iga Świątek została najlepszą tenisistką sezonu i przy okazji odzyskała pierwsze miejsce w rankingu WTA. Równocześnie większość fanów odetchnęła z ulgą, że to już koniec.

Najlepszym określeniem na to, co zgotowało WTA swoimi decyzjami w jednym z najważniejszych momentów sezonu, jest słowo, które pojawiło się na stories na Instagramie "Make Life Harder": "Clowncun". Takich obrazków z tak dużego turnieju nie było od lat.

I choć Iga Świątek triumfowała w imprezie w świetnym stylu, przypieczętowując nie tylko kolejny świetny rok, ale też powrót na tron, sama musiała zmagać się z trudnościami. Wszystkie tenisistki musiały mierzyć się z tymi samymi warunkami i przeciwnościami, które zafundowało im WTA.

Pierwszą złą decyzją był wybór Cancun. Oczywiście ze względu na termin Billie Jean King Cup, który był znany kilka miesięcy wcześniej niż WTA Finals. W przypadku ATP - finały Pucharu Davisa oraz ATP Finals są w kalendarzu blisko siebie, ale odbywają się na tym samym kontynencie. Nie będzie też opóźnień przez warunki atmosferyczne, bo obie imprezy rozgrywane są w hali.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: film obejrzało pół miliona osób. Gwiazdor Realu zachwycił

Gdyby impreza WTA rozgrywana była w hali, to zniwelowałoby wiele trudności. Tymczasem przez przesunięcie finału deblistki z Australii mają kilkanaście godzin na przemieszczenie się z Meksyku do Hiszpanii. Finał skończyły w poniedziałek ok. godz. 21:00 czasu w Sewilli, a potencjalnie ich mecz gry podwójnej rozpocznie się o godz. 14:00 we wtorek. "Jestem pod wrażeniem tej katastrofy w planie gier" - napisała Ellen Perez, jedna z najbardziej poszkodowanych w tej sytuacji tenisistek.

Do historii przejdą obrazki, kiedy tenisistki z powodu wiatru nie były w stanie wprowadzić piłki do gry i kiedy chowały się przed ulewami deszczu pod ręcznikami, a kibicom wiatr wyrywał parasolki z rąk.

Kiedy okazało się, że hala w Cancun jest zajęta, bo już wcześniej zaplanowano tam inne wydarzenia, nie powinno w ogóle dalej rozważać się tej lokalizacji. Październik to nadal jeden z bardziej deszczowych miesięcy w roku w tej części świata, ryzyko na początku listopada też było więc spore.

Na warunki atmosferyczne nigdy nie mamy wpływu, ale na wybór miejsca tak. WTA wolało schować głowę w piasek, bo w trakcie turnieju Steve Simon, czyli szef WTA, nawet nie udzielił żadnego wywiadu, nie odpowiedział na nurtujące pytania. Tenisistki i kibiców zostawił samym sobie.

Co zapamiętam z WTA Finals w Cancun? Zamieszanie z harmonogramem, nieprzygotowany do gry kort, tenisistki mówiące jednym głosem o skandalicznych warunkach, a także wynik końcowy, ale głównie ze względu na Igę Świątek. Razem z Jessicą Pegulą najlepiej poradziły sobie z tym, co zastały na miejscu. Tak jednak nie powinno być, jedynymi rywalkami powinny być zawodniczki same dla siebie, nie powinny walczyć z warunkami wokół.

"Koniec mistrzostw, do widzenia" - mówił Jacek Gmoch. Nic dodać, nic ująć.

Czytaj też: 
Uchwycili Igę tuż przed finałem. Tak się zachowywała
"Jak za starych dobrych czasów". Radwańska podsumowała zmianę dyscypliny

Komentarze (1)
avatar
Luckyluke
7.11.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kasa misiu...kasa