Po zmaganiach w turniejach rangi ATP Challenger w Meksyku Piotr Matuszewski przeniósł się na inny kontynent. Mowa konkretnie o Azji, gdzie wraz ze swoim deblowym partnerem Australijczykiem Matthewem Christopherem Romiosem wystartował w kolejnej tegorocznej edycji imprezy w Shenzhen.
Sporo działo się w ich pierwszym meczu, który zakończył się super tie-breakiem. W nim najwyżej rozstawieni Polak i Australijczyk ograli Filipińczyka Francisa Casey'a Alcantarę i Chińczyka Fajinga Suna 7:5, 2:6, 10-6.
Po nieudanym starcie premierowej odsłony Matuszewski i Romios szybko odrobili stratę i zdołali nawet wyjść na 4:1. Tyle tylko, że trzy kolejne gemy padły łupem rywali (4:4). Chwilę później Alcantara i Sun nie wykorzystali szansy na przełamanie. I to się zemściło, bo przy stanie 6:5 polsko-australijski duet wypracował dwie piłki setowe przy podaniu przeciwników i zdołał postawić kropkę nad "i".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kompromitacja gwiazdora. Ten sport nie jest dla niego
Dość niespodziewanie jednostronna okazała się być II partia. Ponownie udany start zanotowali Filipińczyk i Chińczyk, bo nie dość, że zanotowali przełamanie na dzień dobry, to jeszcze obronili break pointy. A po tym, jak wygrali trzy gemy z rzędu prowadzili 5:1. Do końca serwujące pary były nieuchwytne, przez co Alcantara i Sun wyrównali stan rywalizacji.
Tym samym o końcowym wyniku zadecydował super tie-break. I przy pierwszej zmianie stron faworyci prowadzili 4-2. Mimo to filipińsko-chiński duet doprowadził do remisu 6-6. Jednak od tego momentu punktowali tylko i wyłącznie Matuszewski i Romios, dzięki czemu ostatecznie triumfowali 10-6.
Wiemy już, z kim Polak i Australijczyk zmierzą się w ćwierćfinale. Czeka ich bowiem rywalizacja z Chińczykami Aoranem Wangiem i Yi Zhou, którzy w Shenzhen występują dzięki dzikiej karcie.
I runda gry podwójnej:
Piotr Matuszewski (Polska, 1) / Matthew Christopher Romios (Australia, 1) - Francis Casey Alcantara (Filipiny) / Fajing Sun (Chiny) 7:5, 2:6, 10-6
Przeczytaj także:
Nie przewidziała, jakie warunki zastanie w Madrycie. "Dlaczego?"