Znakomity początek sezonu zanotowała Magdalena Fręch. W Australian Open udało jej się dojść do czwartej rundy, co było dla niej historycznym osiągnięciem. Jeszcze nigdy nie zaszła tak daleko w wielkoszlemowym turnieju.
Doszło nawet do tego, że stała się drugą polską rakietą. Jednak od tamtego turnieju jedyny udany występ zanotowała w Dubaju, gdzie przeszła przez kwalifikacje, odprawiła dwie rywalki i odpadła dopiero po zaciętym i wyrównanym starciu z Jeleną Rybakiną.
Od tego czasu nasza tenisistka przegrywa raz po raz. Co prawda udało jej się pokonać Celine Naef w ramach Pucharu Billie Jean King, ale biorąc pod uwagę singlowe turnieje, miała na swoim koncie pięć porażek z rzędu. Szóstą zanotowała w środę (24 kwietnia), kiedy to odpadła w pierwszej rundzie turnieju rangi WTA 1000 w Madrycie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kompromitacja gwiazdora. Ten sport nie jest dla niego
Lepsza od Fręch okazała się być Jaqueline Cristian. Kwalifikantka w premierowej odsłonie przegrywała 1:5, ale od tego momentu wygrała aż 11 gemów z rzędu. Dzięki temu wyszła na 7:5, 5:0 i mimo problemów ostatecznie zakończyła spotkanie triumfem 6:2 w drugim secie.
51. tenisistka światowego rankingu WTA po nieudanym starcie w stolicy Hiszpanii wróci do rywalizacji już na początku przyszłego tygodnia. Zgłosiła się bowiem do startu w turnieju rangi WTA 125 w hiszpańskiej Lleidzie.
Tam zostanie rozstawiona z numerem 5. Wyżej notowane będą jedynie Emma Navarro, Katerina Siniakova, Sara Sorribes oraz Julia Putincewa.