W niedzielę, 26 maja rozpoczął się wielkoszlemowy Roland Garros. Już w pierwszym dniu rywalizację zainaugurował Hubert Hurkacz. Ósmy tenisista światowego rankingu ATP miał spore problemy w spotkaniu z Shintaro Mochizukim.
Japończyk, który zajmuje 163. miejsce w rankingu, przed spotkaniem z Polakiem rozegrał trzy mecze kwalifikacyjne. Mimo to był w stanie postawić trudne warunki zdecydowanie wyżej notowanemu rywalowi. Ostatecznie pojedynek ten zakończył się jego porażką, ale po pięciosetowej bitwie (6:4, 3:6, 6:3, 0:6, 3:6).
- Wiedziałem, że wystarczy, że zacznę trochę lepiej grać i wiedziałem, że mój poziom może wzrosnąć. Oraz że gra się tutaj do trzech wygranych setów. Były takie momenty w tym meczu, gdy nie grałem na moim poziomie, ale byłem pozytywnie nastawiony, że ta gra w końcu przyjdzie - wyznał po meczu "Hubi" w rozmowie ze Sport.pl.
ZOBACZ WIDEO: Porównali go do Maradony. Tylko spójrz, co robił z piłką
Hurkacz spędził na korcie ponad trzy godziny. Do tego należy dodać, że przez ponad 60 minut przebywał w szatni z uwagi na opady deszczu, które przerwały jego spotkanie. Tenisista wyznał, co robił w tym czasie.
- Podczas godziny deszczu trochę się rozciągałem, później znowu była rozgrzewka, a akurat w telewizji leciał wyścig Formuły 1, to pooglądaliśmy. Staraliśmy się być w miarę zrelaksowani, żeby nie trzymać napięcia, tylko jak przyjdzie czas, to wrócić do skupienia i walki - przyznał fan motoryzacji, który ma już za sobą wizytę na torze F1.
O drugie zwycięstwo w Paryżu nasz tenisista powalczy w środę, 29 maja. Tym razem po przeciwnej stronie siatki stanie Amerykanin Brandon Nakazhima. Godzinę meczu poznamy dzień przed, kiedy to organizatorzy zaprezentują plan gier.