Znakomicie nowy sezon rozpoczęła Aryna Sabalenka. Już w pierwszym miesiącu zmuszona była bronić tytułu w wielkoszlemowym Australian Open i ta sztuka jej się udała. Tym samym dokonała tego po raz pierwszy w karierze.
Podczas tej imprezy głośno było o jej rytuale. Otóż Białorusinka przed każdym spotkaniem składała autograf na głowie swojego trenera przygotowania fizycznego Jasona Stacy'ego. - Lubimy robić takie dziwactwa. Zrobiłam to przed pierwszym meczem, a kiedy wygrałam, powiedziałam mu, że to będzie teraz nasz talizman. Nie jest szczęśliwy z tego powodu, ale rozumie to - mówiła wiceliderka światowego rankingu WTA po jednym ze starć w Melbourne.
Sprawa tego rytuału ucichła przy okazji kolejnych turniejów z udziałem Sabalenki, ale ostatecznie wróciła. Okazuje się, że przed pierwszym meczem w wielkoszlemowym Rolandzie Garrosie Białorusinka podpisała się na głowie Stacy'ego, co sama potwierdziła.
ZOBACZ WIDEO: Porównali go do Maradony. Tylko spójrz, co robił z piłką
- Zamierzamy podtrzymać tradycję. Robić to samo, czyli podpisywać się na jego głowie. (...) Zobaczymy, czy to działa lub nie. Mam nadzieję, że to klucz do zwycięstw - wyjawiła na konferencji prasowej po pierwszym meczu.
Zmagania w Paryżu tenisistka urodzona w Mińsku rozpoczęła od pewnego zwycięstwa. Jej wyższość musiała bowiem uznać Rosjanka Erika Andriejewa (1:6, 2:6, relacja TUTAJ). W drugiej rundzie półfinalistka zeszłorocznej edycji zmierzy się z Japonką Moyuką Uchijimą.