Na uraz prawego barku Aryna Sabalenka narzeka od zeszłego tygodnia. Wówczas poczuła ból podczas ćwierćfinałowego pojedynku w zawodach WTA 500 w Berlinie z Anną Kalinską. Białorusinka nie dokończyła meczu z Rosjanką. Skreczowała przy stanie 1:5 w pierwszym secie (więcej tutaj). Taka sytuacja (krecz) zdarzyła się tenisistce z Mińska po raz pierwszy w karierze.
W sobotę Sabalenka pojawiła się na konferencji prasowej przed wielkoszlemowym Wimbledonem 2024. 26-latka wyznała, że nie jest pewna, czy przystąpi do meczu I rundy z Amerykanką Eminą Bektas. Pojedynek ten zaplanowano na poniedziałek.
- Razem z moim sztabem robimy wszystko, aby mieć pewność, że będę mogła rozegrać tutaj swój pierwszy mecz. Ale obecnie nie jestem w 100 procentach gotowa - dodała.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Aryna Sabalenka wróciła do treningów. Czas na trawę
Dwukrotna mistrzyni Australian Open przyznała, że doznała bardzo rzadkiego urazu. Jak stwierdziła, lekarz przekazał jej, że jest dopiero "drugą czy trzecią tenisistką, u której zdiagnozowano kontuzję tego mięśnia barku".
- Najbardziej irytujące jest to, że na korcie mogę robić w zasadzie wszystko. Mogę ćwiczyć czy uderzać piłkę, ale mam problemy z serwowaniem - stwierdziła aktualna trzecia rakieta świata.
Nie ma co do tego wątpliwości, że serwis jest jedną z głównych broni Sabalenki. Poprawa tego elementu gry pozwoliła jej realnie włączyć się do walki o wyższe cele i zaprowadziła na sam szczyt światowego zestawienia.
- Zrobiliśmy rezonans magnetyczny, zrobiliśmy wszystko. Przeszliśmy długą rehabilitację, wiele zabiegów. Zawsze jest szansa, prawda? Nigdy w swojej karierze nie zmagałam się z poważnymi kontuzjami. Naprawdę trudno jest sobie z tym poradzić, starając się zachować pozytywne nastawienie - wyznała na konferencji prasowej.
Czytaj także:
Trwa panowanie Igi Świątek. Zobacz najnowszy ranking WTA
Historyczny wynik Huberta Hurkacza. Tylko spójrz na ranking!