Fibak o przełomowej chwili dla Igi na IO. "Była inna, wyciszona"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Harry Langer/DeFodi Images oraz WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Iga Świątek i Wojciech Fibak
Getty Images / Harry Langer/DeFodi Images oraz WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Iga Świątek i Wojciech Fibak
zdjęcie autora artykułu

Iga Świątek zdobyła historyczny, brązowy medal na igrzyskach olimpijskich. Miała jednak jeszcze większy apetyt. - To odebrało Idze wiarę w siebie i poczucie, że jest absolutną dominatorką w Paryżu - mówi WP SportoweFakty Wojciech Fibak.

W tym artykule dowiesz się o:

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Jest pan zaskoczony tym, jak Świątek pozbierała się po porażce w półfinale?

Wojciech Fibak, 15-krotny triumfator turniejów ATP w grze pojedynczej, mistrz Australian Open w grze podwójnej: Zupełnie nie. Liczyłem na to, że to będzie szybkie zwycięstwo. Schmiedlova w czwartek rozgrywała spotkanie późno w nocy. Była w mniej komfortowej sytuacji.

Ten brązowy medal należy traktować jako wielki sukces polskiego tenisa czy jednak patrzeć na niego z delikatnym niedosytem?

To sukces polskiego tenisa. Można mieć malutki żal do świata, do Chinki, że nie udało się zdobyć złota. Staram się odganiać od siebie te myśli i skupić się na tym, że nasza dyscyplina zdobyła medal dla Polski na igrzyskach olimpijskich.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Bekhendowa niemoc Świątek. "To nie było jej koronne uderzenie"

To pierwszy w historii medal polskiego tenisa.

Nie zdobyła go żadna z wielkich polskich postaci w tej dyscyplinie. Iga jest nie tylko prekursorką nie tylko w tytułach wielkoszlemowych, ale także w medalach olimpijskich.

Dlaczego nie udało się Idze Świątek zdobyć złota? Według mnie delikatny cień na jej formie położył występ na Wimbledonie, gdzie się trochę rozregulowała. Widać było w pierwszej rundzie, że nie miała takiej pewności, jak normalnie. Później to wróciło. Spory wpływ miała na nią afera z Collins.

Dlaczego?

Amerykanka jej wygarnęła pod siatką i powiedziała sporo niemiłych rzeczy po poddaniu meczu. Bardzo rzadko zdarza się to, że jakaś tenisistka w taki sposób atakuje swoją rywalkę. To odebrało Idze wiarę w siebie i poczucie, że jest absolutną dominatorką w Paryżu. Polka zawsze rządziła, a w meczu z Zheng była inna, wyciszona. Nie miała zadziorności, nie była tak bojowa, jak podczas Roland Garros.

No właśnie, w tenisie bardzo rzadko mamy do czynienia z takimi sytuacjami.

Wprawdzie mówiła o kontuzji, ale według mnie przegrała mecz z powodu tej przerwy, którą po drugim secie wzięła Świątek. Ona trwała koło 10 minut i to więcej niż przewiduje regulamin. Collins była w gazie i ta pauza ją wybiła z rytmu. Te 10 minut dla osoby, która wygrywa, która czuje swój moment, dłuży się jak pół godziny.

Amerykanka bardzo mocno to przeżyła. Pierwszy gem trzeciej partii był bardzo długi, ostatecznie zwyciężyła Świątek. Gdyby wygrała go Collins, to może inaczej by się to ułożyło. Przeciwniczce Igi odeszła jakakolwiek ochota do rywalizacji, czuła się pokrzywdzona. Uważała, że miała swoją szansę. To spowodowało, że tenisistka z USA ruszyła na Igę.

Trzeba oddać Zheng, że w półfinale grała świetnie.

Jestem pod wrażeniem tego, że to wytrzymała. Myślałem, że Iga wygra set i powróci, tak jak zrobiła to podczas tego Roland Garros z Osaką. Sądziłem, że Zheng trochę się usztywni nerwowo. Chapeau bas dla niej.

A co z presją? Iga miała na sobie większe ciśnienie niż podczas Roland Garros?

Miała na sobie sporą presję, ale w czasie Roland Garros zawsze broni tytułu. Jest faworytką, ma na sobie ciśnienie, ale jest do tego przyzwyczajona.

Takie doświadczenie wzmocni Świątek na następne igrzyska w Los Angeles?

Zawsze wierzę w Igę, jeszcze od czasów, kiedy nie wygrywała. I dalej w nią wierze w kontekście igrzysk w Los Angeles.

Czytaj więcej: Psycholog obala teorię o Świątek. "Nie uważam"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty