Znów uwidocznił się ten problem Świątek. Nawet trener nie był w stanie pomóc [OPINIA]

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Dylan Buell / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Dylan Buell / Na zdjęciu: Iga Świątek
zdjęcie autora artykułu

Aryna Sabalenka jak nigdy wcześniej zdominowała Igę Świątek. W grze liderki rankingu WTA było widać bezradność, a nawet wskazówki trenera jej nie pomogły. Polka pokazała jednak cechę, która pozwala jej wygrywać.

Zapowiadało się, że Aryna Sabalenka i Iga Świątek w półfinale turnieju rangi WTA 1000 w Cincinnati stworzą znakomite, wielogodzinne widowisko. Tak się jednak nie stało. Białorusinka zdominowała Polkę jak nigdy w historii. Wygrała 6:3, 6:3, a jej zwycięstwo ani na moment nie było zagrożone.

Na nawierzchni twardej szanse obu pań rozkładają się 50 na 50. Polka była jednak bezradna, jak podczas półfinału igrzysk olimpijskich z Qinwen Zheng. W pierwszym secie nie wygrała ani jednej piłki po swoim drugim podaniu. To właśnie serwis u Igi Świątek zawiódł najmocniej.

Po raz kolejny uwidocznił się największy mankament tenisa u Świątek, na który zwracają uwagę niemal wszyscy komentatorzy. Iga Świątek często nie ma planu B. Kiedy jej niemal perfekcyjnie działający styl gry nie przynosi rezultatów, to liderka rankingu WTA nie za bardzo potrafi coś zmienić i odwrócić mecz.

ZOBACZ WIDEO: Tłumy na Okęciu. Tak przywitano srebrnych medalistów olimpijskich

Trener Tomasz Wiktorowski próbował dawać wskazówki swojej podopiecznej, gdy ta podchodziła do swojego boksu po ratunek. "Jak możesz, to przerwij", "Spróbuj zagrać forhend ostro przez piłkę. To, co ci powiedziałem wcześniej, aktywnie twoja pierwsza piłka. Jak masz ją daleko, to odetnij slajsem" - mówił jej. "Bardziej pomagaj sobie nogami, 4 serwisy bomba” - chwalił po dobrym gemie.

Na nic to się jednak zdało. Nie pomogła też przerwa toaletowa, którą Świątek bierze tradycyjnie po przegranym pierwszym secie ani krótkie przerwy na wycieranie kortu z powodu padającego deszczu. Białorusinka kontrolowała mecz i grała kapitalny tenis.

Przegrana to nie tylko jednak kwestia znakomitej dyspozycji Aryny Sabalenki. Widać, że obecnie nasza tenisistka nie jest w topowej formie. A konkurencja nie śpi.

W trakcie tego turnieju Iga Świątek grała słabiej i pewnie wciąż odczuwa trudy występu w igrzyskach (z których Sabalenka zrezygnowała). Polka przegrała seta z dużo niżej notowaną Warwarą Graczewą, a w ćwierćfinale niemal nie odpadła z 17-letnią Mirrą Andriejewą. Musi zdecydowanie się poprawić, jeśli chce zajść daleko na wielkoszlemowym US Open, który rozpocznie się już 26 sierpnia.

Aryna Sabalenka ostatecznie wykorzystała dopiero swoją dziesiątą okazję na zwycięstwo. Te dwa przegrane gemy od stanu 5:1 w drugim secie ciążyły jej. Miała świadomość tego, że powinna wygrać, była lepsza, ale nieustępliwa Świątek była zdolna do tego, by odwrócić losy tej rywalizacji.

Na uwagę zasługuje fakt, że Polka obroniła aż dziewięć piłek meczowych. To dowód tego, że nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji się nie podda. Polka wciąż ma tę cechę, która pozwala jej dominować w światowym tenisie - nieustępliwość. Jednak to nie wystarczy jeśli w jej tenisie będzie po prostu brakować jakości.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej: Iga Świątek bezradna w starciu z Aryną Sabalenką. Koszmarny mecz Polki

Źródło artykułu: WP SportoweFakty