Kamil Majchrzak skomentował występ w US Open. "Apetyt rośnie w miarę jedzenia"

PAP/EPA / Marcin Cholewiński / Na zdjęciu: Kamil Majchrzak
PAP/EPA / Marcin Cholewiński / Na zdjęciu: Kamil Majchrzak

Kamil Majchrzak był jednym z czwórki reprezentantów Polski, którzy zaprezentowali się w eliminacjach do US Open 2024. Dla piotrkowianina był to ważny występ, dlatego podzielił się swoją opinią w mediach społecznościowych.

W tym artykule dowiesz się o:

W trzystopniowych kwalifikacjach zagrali Maks Kaśnikowski, Kamil Majchrzak, Katarzyna Kawa i Maja Chwalińska. Tylko temu pierwszemu udało się wywalczyć miejsce w głównej drabince międzynarodowych mistrzostw USA. Blisko był także piotrkowianin, lecz odpadł w decydującej fazie.

"Szumi" pokonał w Nowym Jorku Amerykanina Michaela Zhenga oraz Kolumbijczyka Daniela Elahiego Galana. W finałowej rundzie eliminacji lepszy od niego okazał się jednak Mattia Bellucci. Włoch zwyciężył ostatecznie Polaka 6:3, 6:3 (więcej tutaj).

Majchrzak zajmuje obecnie 167. miejsce w rankingu ATP. Nasz reprezentant nie ma szans, aby dostać się do głównej drabinki US Open 2024 jako "szczęśliwy przegrany" z eliminacji. Z tego względu zdecydował się podsumować swój start w mediach społecznościowych.

ZOBACZ WIDEO: Muzyka z Harry'ego Pottera i miotła. Kabaret, jak przywitali gwiazdora

"Niestety nie udało mi się awansować do drabinki głównej US Open. Z jednej strony to, że mogłem ponownie grać na tych kortach to dla mnie sukces, z drugiej - apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jednak dalej nie traktuję ostatniego meczu jako porażki, lecz jako kolejny krok na mojej drodze. Wspaniałe było ponownie rywalizować na Wielkim Szlemie. Jeszcze tu wrócę" - napisał 28-latek na Facebooku.

Dla Majchrzaka był to pierwszy występ na wielkoszlemowych arenach od dwóch lat. Wskutek oskarżeń o doping został zawieszony i stracił 13 miesięcy. Mimo tego nie poddał się i w styczniu 2024 roku wznowił swoją karierę od zera. Grając w imprezach rangi ITF World Tennis Tour oraz ATP Challenger Tour, odbudował swój ranking na tyle, że powrócił do Top 200.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty