Lea Pericoli zdobyła łącznie 27 tytułów mistrzowskich w narodowych turniejach singlowych, deblowych i mikstowych, przez co zapisała się na stałe w historii włoskiego sportu. W latach 1959-1976 była najlepszą zawodniczką w kraju, a jej kariera, trwająca do 40. roku życia, była prawdziwym przykładem wytrwałości i pasji do sportu. Na światowych arenach, takich jak Wimbledon i Roland Garros, również odniosła wiele sukcesów, docierając m.in. do czwartej rundy w Londynie oraz do 1/8 finału w Paryżu.
Jej wkład w tenis to jednak nie tylko osiągnięcia sportowe. W latach 50. i 60., w okresie dominacji tradycyjnych zasad w modzie, Pericoli zasłynęła także jako pionierka w przełamywaniu barier na korcie, prezentując odważne, designerskie stroje, które przyciągały równie dużo uwagi co jej gra. Kreacje, projektowane m.in. przez Teddy'ego Tinlinga, zawierały takie elementy jak frędzle, pióra, a nawet futra.
Po zakończeniu kariery sportowej Pericoli stała się popularną dziennikarką telewizyjną oraz prezenterką, kontynuując życie w świetle reflektorów. W piątek, 4 października o śmierci 89-latki poinformowała Włoska Federacja Tenisowa.
Pericoli była nie tylko znakomitą zawodniczką, ale także inspiracją dla młodszych pokoleń. "Wielka dama i legenda włoskiego tenisa" - tymi słowami obecny lider włoskiego tenisa Jannik Sinner uczcił jej pamięć w relacji na Instagramie, publikując wspólne zdjęcie z tenisistką. "To wyjątkowy moment, który zapamiętam na zawsze" - dodał.
Tenisistka była również przykładem niesamowitej odwagi poza kortem, dwukrotnie zwyciężając walkę z rakiem - macicy w 1973 roku i piersi w 2012 roku. "Ci, którzy chcą zostać mistrzami, toczą nieustanną wojnę" - mówiła, podkreślając, że sport nauczył ją determinacji i siły w trudnych sytuacjach.
Flavia Pennetta, pierwsza włoska tenisistka, która znalazła się w pierwszej dziesiątce światowego rankingu WTA, także wyraziła swój ból po stracie legendy na Instagramie. "Zostawiłaś w nas ogromną pustkę. Byłaś wspaniałą kobietą, zanim jeszcze stałaś się legendą naszego sportu" - napisała.
Ale cóż, wszyscy żyjemy z wyrokiem śmierci, czekając na egzekucję.