Magiczny rok liderki Włoszek. "Ten turniej był przełomem"

PAP/EPA / Jorge Zapata / Jasmine Paolini po finale Pucharu Billie Jean King
PAP/EPA / Jorge Zapata / Jasmine Paolini po finale Pucharu Billie Jean King

Jasmine Paolini zakończyła sezon z trofeum w dłoniach. Włoszka pomogła reprezentacji zwyciężyć w Pucharze Billie Jean King. Liderka zespołu podsumowała nie tylko turniej w Maladze, ale generalnie rewelacyjny dla niej rok.

Tylko kilka dni zajęło Włochom oczekiwanie na kolejny sukces na tenisowych kortach. Po zwycięstwie Jannika Sinnera w ATP Finals, kobieca reprezentacja Itali okazała się najlepsza w Pucharze Billie Jean King. W turnieju finałowym w Maladze liderką Włoszek była Jasmine Paolini.

Jasmine Paolini poniosła w Maladze tylko jedną porażkę w zaciętym meczu z Igą Świątek. I tak jednak niebawem zeszła z kortu zadowolona, ponieważ zrewanżowała się Polce w deblu. Wspólnie z Sarą Errani wygrała debla ze Świątek i z Katarzyną Kawą, który zdecydował o awansie do finału. Już w finale Jasmine Paolini była zdecydowanie mocniejsza niż Rebecca Sramkova ze Słowacji.

- Już rok temu byłyśmy w finale, choć nie wierzyłam, że do niego awansujemy. W tych rozgrywkach może jednak zdarzyć się wszystko i trzeba zawsze wierzyć w siebie - wspomina Jasmine Paolini i nazywa zeszłoroczny Puchar Billie Jean King jako przełomowy dla niej samej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

- Mam mnóstwo dobrych wspomnień. Rok temu przyjechałam na turniej i nie byłam nawet pewna, czy zagram. Czułam presję i nie było mi łatwo dostosować się, kiedy tak dużo osób było blisko mnie na ławce. W końcu przyzwyczaiłam się do tego i zaczęłam dostrzegać pozytywną stronę tak licznego wsparcia. Ten turniej był przełomem, zaczęłam wygrywać duże mecze, a mój tenis szedł do przodu. Zachowałam to nastawienie także w tym sezonie - opowiada Paolini.

Włoszka ma kilka tygodni na odpoczynek po sezonie, w którym z tenisistki numer 30. rankingu WTA stała się zawodniczką ścisłego topu na świecie. Jasmine Paolini została mistrzynią olimpijską w grze podwójnej, a w wielkoszlemowych Roland Garros i Wimbledonie awansowała do finału. Progres, jakiego dokonała w wieku 28 lat, zrobił duże wrażenie.

- Jestem wdzięczna za przeżycie tak wielu dobrych momentów. Trudno wybrać najlepszy z nich. Od Dubaju, przez Roland Garros, po niesamowity Wimbledon. Do tego złoty medal igrzysk, który ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Cieszę się też, że daję pozytywne wibracje kibicom moją grą na korcie. To coś wspaniałego, jak zaczęli reagować na mnie kibice - podsumowuje Jasmine Paolini.

Komentarze (0)