Podczas turnieju ATP Masters 1000 w Monachium doszło do nietypowej sytuacji z udziałem Jana Zielińskiego i jego partnera deblowego, Belga Sandera Gille. W trakcie meczu z Andreasem Miesem i Janem-Lennardem Struffem, Polak i Belg przerwali grę.
Obaj tenisiści kwestionowali bowiem decyzję elektronicznego systemu wywoływania autów. Zieliński i Gille byli przekonani, że serwis rywali był autowy, co wywołało ich frustrację. W Monachium nie ma sędziów liniowych, a decyzje podejmuje komputer.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Serena Williams zachwyciła kibiców nowymi zdjęciami
"Drama w Monachium. Jan Zieliński i Sander Gille przerwali grę, bo uważali, że serwis Niemców był autowy. W Monachium nie ma sędziów liniowych, wszystko obsługuje komputer. Janek poprosił o supervisora i odmówił dalszej gry, ale po chwilowej dyskusji mecz został wznowiony" - napisał na X-ie Dawid Żbik, komentator Eurosportu.
Po interwencji supervisora sytuacja została załagodzona, a spotkanie wznowiono. Zieliński i Gille przegrali drugiego seta (3:6), ale w super tie-breaku zwyciężyli (10:3), dzięki czemu awansowali do ćwierćfinału.
Teraz obaj czekają na wyłonienie rywali, którymi będą zwycięzcy meczu Jamiego Murraya i Rajeeva Rama z Rohanem Bopanną i Benem Sheltonem.