Serena była faworytką i nie zawiodła, w wielkim stylu pieczętując trzynasty wielkoszlemowy tytuł zwycięstwem nad Zwonariową. - To nie takie łatwe: wygrywać, gdy wszyscy na ciebie liczą i spodziewają się twojego triumfu. Też jestem tylko człowiekiem - powiedziała amerykańska gwiazda, która dopiero w drugim tygodniu turnieju poczuła, że gra tak, jak chce: - Na początku piłki wychodziły mi poza kort, ale to głównie na treningu. Serwis był cały czas na dobrym poziomie.
Serena Williams, najlepsza w Wimbledonie w latach 2002-3 i 2009-10 (foto PAP/EPA)
Tylko pięć kobiet zdobyło więcej tytułów wielkoszlemowych od młodszej z sióstr Williams. - Ale ja nie myślę o tym kto więcej ode mnie osiągnął. Ja lubię moją rodzinę, dom, film. Chcę otwierać szkoły w Afryce. Chcę, żeby ludzie pamiętali, że była taka jedna tenisistka, ale że pomogła także wielu ludziom - tłumaczyła Serena. W życiu jak w tenisie: - Robi się błędy, ale robi się też wielkie rzeczy, czyli jakby uderza "winnery".
28-letnia Amerykanka jest zadowolona z osiągniętych sukcesów i nie planuje konkretnej liczby zwycięstw w najważniejszych turniejach. - Jestem szczęśliwa z trzynastu wielkoszlemowych tytułów. Nie wiesz, co przyniesie jutro... - powiedziała. O kolejny laur powalczy w Nowym Jorku, gdzie przed rokiem miał miejsce skandal z nią w roli głównej. - Co było, to było. Ja po prostu muszę dojść tym razem dalej niż do półfinału - skwitowała.
Także wiek, do którego będzie grała w tenisie, jest na razie zagadką. - Myślałam jak najbardziej, że będę grała jeszcze mając 28 lat. Przede wszystkim chciałam być zawsze zdrowa, ale nie ustalam sobie limitu - przyznała. Pytanie na konferencji: czy będzie grała w tenisa w wieku 38 lat? - Jeżeli eskortujesz mnie na kort, to tak - roześmiała się. - Nie ma potrzeby, żebym grała mając 38 lat. Może będę wtedy dawała klapsy dzieciom.
Po finale ze Zwonariową nie przestawała się uśmiechać, a przy odbiorze patery za czwarty tytuł w All England Club prezentowała figury taneczne. - To z "Fly me to the moon" - powiedziała. - Taki był mój nastrój! Gdyby mogła zagrać z kimś w Wimbledonie, byłaby to Navrátilová. - Ale ja zawsze chciałam zmierzyć się też z Gabrielą Sabatini i Chris Evert. Nie wiem dlaczego tak mam - powiedziała.
Od 2000 roku tylko raz zdarzyło się, by żadna z sióstr Williams nie znalazła się w finale Wimbledonu. - To świetna sprawa, ta regularność Williams - powiedziała Serena, która uważa siostrę za swoją najtrudniejszą rywalkę. - Venus byłaby i teraz dla mnie trudniejszą przeciwniczką, bo zawsze notuje jakieś asy i gra mądrze. A kto był najgroźniejszy oprócz Venus? - Lindsay Davenport. Jest wysoka, onieśmiela, posyła bardzo czyste uderzenia.
"Fly me to the moon" w wykonaniu Doris Day
Serena twierdzi, że zawsze docenia rywalki. - Czy to I runda, czy finał - tłumaczy. Plusem czterech finałów przeciw Venus było to, że młodsza z sióstr zwykle nie była faworytką. Co ciekawe, Serena jest po swoim oscylującym wokół perfekcji Wimbledonie 2010 zawiedziona z jednego powodu. - Bo nie musiałam bronić żadnego meczbola, po którym wróciłabym do gry! - rozbawiła salę konferencyjną. Serwis jest jej bronią największą, ale chciałaby mieć szybkość Nadala, forhend Federera i zasięg Venus.
Jest współwłaścicielką zespołu futbolu amerykańskiego, ale bliska jest jej także koszykówka. - Myślę, że LeBron James powinien zostać w Cleveland - przyznała. A piłka nożna? - Jak to jest: strzelić gola i nie mieć gola, tak jak Anglia i USA. To jest frustrujące, nie mogę tego pojąć. Tak trudno zobaczyć sytuację na wideo? Ano.