Gaël Monfils, 24 lata, półfinalista Roland Garros 2008 (foto PAP/EPA)
Gospodarze liczyli na o wiele więcej. Fish w 1h44' uległ 3:6, 4:6, 1:6 serbskiemu pretendentowi. Đokovicia oprócz serwisu (79% wygranych punktów z pierwszego podania) nie zawiodła także taktyka agresywnej gry przeciw doświadczonemu Amerykaninowi (w grze pozostaje teraz tylko jeden, Sam Querrey). Fish zanotował zaledwie 13 kończących uderzeń, co jest bardzo skromną liczbą w porównaniu do 30 w wykonaniu popularnego Nole.
W pięciu konfrontacjach Fish z Đokoviciem nie wygrał. Notujący w Nowym Jorku znakomite wyniki (finał 2007, w dwóch ostatnich edycjach półfinały) Serb odprawił już drugiego z kolei faworyta gospodarzy, ale publiczności US Open przeciw sobie nie obrócił. Showmana Monfilsa publiczność jednak też kocha i w środę będzie zapewne podzielona.
28-letni Fish, ćwierćfinalista sprzed dwóch lat (wtedy wystapił w Nowym Jorku po raz ostatni), w otwierającym secie odrobił jedno wczesne przełamanie, ale to był koniec jego sukcesów. W drugiej partii Đoković znów szybko uciekł, obronił piłki na powrót Fisha na 3:3 i po prostu grał swoje. A może nie swoje, bo podejmującego tak wiele prób przy siatce Serba (17/24 skończonych akcji) nie ogląda się często. Trening przed Monfilsem? A w półfinale Federer.
Monfils, spektakl i ćwierćfinał
Widzowie na stadionie Armstronga mogli żałować, że francuski pojedynek IV rundy skończył się tak szybko (2h35'). Monfils i Gasquet zapewnili nieprawdopodobny poziom rozrywki, ale tego właśnie oczekiwano. Czarujący jednoręcznym bekhendem artysta Gasquet nie ugrał seta, ale w drugiej i trzeciej partii nie wykorzystał w sumie trzech setboli. Popełniający więcej niewymuszonych błędów (41 wobec 28 Monfilsa) pogromca Nikołaja Dawidienki startował z handicapem, ale nawet po dogonieniu francuskiego rówieśnika i przyjaciela nie był w stanie pójść za ciosem.
Monfils i Mary Joe Fernández w wywiadzie pomeczowym
Monfils kropkę nad "i" postawił asem, czternastym w meczu. Serwis był za to piętą achillesową Gasquet, który podwójnym błędem sprowokował przełamanie na otwarcie drugiego seta. Potem zachwycili jednymi z najdłuższych i najefektowniejszych wymian w całym turnieju (33 i 28 uderzeń), Gasquet wyrównał, wyszedł na prowadzenie i nastąpił epicki gem dziesiąty, w którym było wszystko: as, dwa podwójne błędy serwisowe i pięknie obroniony przez gibkiego, dochodzącego do niesamowitych pozycji (co za rogal w decydującym momencie) Monfilsa setbol.
Gasquet (w sumie przegrał 39-40 w skończonych piłkach) dał Monfilsowi aż 17 szans na przełamanie. Także na początek trzeciej partii, gdy jednak od 0-40 (trzy passing shoty Gaëla!) ex półfinalista Wimbledonu zdołał wybrnąć z tarapatów. Sam pierwszego break pointa miał przy 3:2, gdy Monfils się przewrócił ("dopiero" drugi raz w meczu) i dłuższą chwilę dreptał, stawiając pod znakiem zapytania nawet swój dalszy udział w meczu. Zmienił wtedy buty i... zaserwował asa. Przełamanie wtedy i tak nastąpiło, ale Gasquet je natychmiast stracił, by jednak przy 5:4 mieć dwa setbole: pierwszy nie, przy drugim zasługa Monfilsa. Gasquet za chwilę podaje i staje przez 0-40: tym razem z dołka nie wyjdzie.