Przerwa od tenisa dla najwyżej notowanej włoskiej singlistki trwała 15 dni, na które złożyły się tygodniowe wakacje w Kalifornii, gdzie została po wywalczeniu trzeciego w karierze Pucharu Federacji (6-7 listopada w San Diego, Włoszki pokonały gospodynie). "Schiavo" wznowiła treningi pod okiem Renzo Furlana (podczas turniejów jest z nią jednak Corrado Barazzutti), drugi rok z rzędu w centrum tenisowym federacji w Tirrenii, pod Pisą.
Dziennik "La Gazzetta dello Sport" w rozmowie ze swoją mistrzynią (mediolanką, tak jak redakcja) przypomina, że w wieku 18 lat zapowiedziała zwycięstwo w Roland Garros: - Grając na wysokim poziomie słyszałam, że nie jestem jeszcze skończona, że brakuje mi tylko jednego kawałka do ułożenia puzzli - przyznaje.
Sezon ocenia na 10. - Ale mam taki charakter, że zawsze będę chciała więcej - zastrzega. - W 2011 roku chce dorosnąć. Mam 30 lat, ale nie ma limitu wieku dla spełnienia pewnych celów, jak tego by pewnego dnia móc powiedzieć swojemu dziecku: "Wygrałam to trofeum, zrobiłam to".
W ostatnich latach Schiavone weszła nie tylko na wyższy poziom tenisowy, ale i poprawiła relacje z koleżankami w Tourze: - Znają mnie już znakomicie. Ja się także przed nimi otworzyłam. Teraz, kiedy jestem w Radzie Zawodniczek, wiele pyta mnie o pomoc. Ciąży na mnie teraz odpowiedzialność, już nie mogę mówić głupstw. Żart: jestem jaka jestem i nie mam zamiaru się zmieniać - śmieje się.
Schiavone rozpocznie sezon już w Nowy Rok, kiedy w australijskim Perth startuje Puchar Hopmana, nieoficjalne mistrzostwa świata par mieszanych. - Nie walczę o miejsce w rankingu, a o rozszerzenie pewnych horyzontów. Na początek Australia, cudowna ziemia, która kocha sport. Później postaram się znów podbić mączkę.