Gdy Ivanović w charakterystyczny dla siebie sposób wznosiła z radości pięść po oddaleniu kolejnych piłek meczowych dla Jekateriny Makarowej, tliła się jeszcze nadzieja. Gdy następny meczbol zatańczył na taśmie i spadł na stronę Rosjanki, to był już najbardziej wymowny i ostatni sygnał dla Any, która Makarowej i tak nie odparła.
Brak ogrania meczowego, braki w kondycji? - Nie, po prostu nie miałam szczęścia - narzekała Serbka na podły los po pożegnaniu z Melbourne. - Przez dziesięć ostatnich dni nie mogłam się za bardzo wysilać na treningu, bo nadwyrężyłam mięśnie brzucha - tłumaczyła. - Stworzyłam sobie wystarczająco wiele szans, szczególnie w drugim secie. Wszystko rozstrzygnęło się o kilka punktów.
Ivanović przynajmniej znalazła w swojej porażce pozytywy: przede wszystkim walczyła tak jak powinna. Trudno mówić o tym w przypadku Safiny, która nie ugrała gema przeciw Kim Clijsters (szóste takie zwycięstwo Belgijki w Wielkim Szlemie): - Po prostu do tego doszło - mówiła Safina. - Podczas zmian międzygemowych myślałam jakby tu chociażby wyrządzić jej jakąkolwiek szkodę. Nic nie wymyśliłam. Reakcja Clijsters: - Żal było patrzeć jak się męczy, bo to zawodniczka, która zrobiła na mnie największe wrażenie po moim powrocie do tenisa.