Najmniej czasu na korcie spędziła Kołat: jej rywalka, Karolina Kosińska, nie wytrzymała trudów turnieju i poddała się przy stanie 1:4.
Tanio skóry sprzedać nie zamierzała Marcelina Cichoń, półfinałowa przeciwniczka Kani. Wprost przeciwnie, zaczęła mecz z animuszem i niespodziewanie wygrała pierwszego seta 6:4. Paula, jak przystało na numer jeden turnieju i mistrzynię kraju z kortów otwartych, potrafiła ten zawód przekuć na sportową złość. W następnych dwóch partiach nie dała swojej mniej doświadczonej koleżance ugrać nawet gema. Marcelina może być z siebie zadowolona: półfinał krajowego czempionatu to duży sukces.
Tymczasem Koniusza dzieli już tylko jeden mecz od obrony tytułu, który zdobył w zeszłym roku w Bydgoszczy. Ostatnią przeszkodą w drodze do finału był jego deblowy partner, Andrzej Kapaś. Mecz był bardzo wyrównany i stał na dobrym poziomie. Obfitował w wiele piekielnie mocnych wymian z głębi kortu. O losach obu partii zadecydowały pojedyncze przełamania, które Koniusz zdołał zdobyć jako pierwszy.
Najwięcej emocji dostarczył drugi półfinał męski, w którym zmierzyli się turniejowa czwórka, Gadomski, z głównym faworytem Dawidem Olejniczakiem. Pierwszy set zgodnie z przewidywaniem dla "Oleja" - 6:4. W drugim obaj pewnie wygrywali swoje gemy serwisowe i potrzebny okazał się tie break: tę dodatkową rozgrywkę zdominował Gadomski; wygrał ją oddając rywalowi tylko jeden punkt. W decydującym secie Piotrek poszedł za ciosem i szybko zdobył przełamanie. Przy stanie 4:3 zawodnicy rozegrali najdłuższego gema w całym spotkaniu: starszy bełchatowianin miał kilka szans na odrobienie strat, jednak dysponujący fantastycznymi warunkami fizycznymi Gadomski za każdym razem ratował się z tarapatów dobrym serwisem. Udało mu się utrzymać przewagę przełamania do końca meczu i mógł się cieszyć z jednego z największych sukcesów w swojej karierze.
Po półfinałach singla na kort wyszli finaliści gry podwójnej. Pierwsze pojawiły się panie. W pojedynku o złoto zmierzyły się dwie najwyżej rozstawione duetu: Brózda / Kołat i Kosińska / Zagórska. Pierwszy set padł łupem Karoliny i Sylwii 7:5. Drugi w takim samym stosunku dla Natalii i Olgi. O tytule zadecydował super tie break, w którym minimalnie lepsze okazały się Kosińska i Zagórska. Po meczu obie pary mogły być zadowolone, ponieważ Brózda wróciła do tenisa po trzymiesięcznej przerwie spowodowanej pechową kontuzją i widać było, że nie jest jeszcze w optymalnej dyspozycji.
W finale mężczyzn, tak samo jak u kobiet, zagrały dwie najwyżej rozstawione pary. Mistrzami Polski zostali Kapaś i Koniusz, którzy pokonali duet 6:2, 7:6 Rafała Gozdura i Mateusza Szmigla.