Dziś już żona i matka, ale też triumfatorka trzech ostatnich najważniejszych turniejów (US Open, Masters, Australian Open), po powrocie na kort latem 2009 roku natychmiast nawiązała walkę z czołówką. W decyzji o ponownym wzięciu do rąk rakiety wsparł ją mąż, Brian Lynch: - Pewnego dnia powiedział, że chętnie przeżyje ze mną tenisową przygodę - mówi Clijsters w rozmowie z polskim miesięcznikiem "Tenis".
Kim, która już w 2001 roku zagrała w swoim pierwszym wielkoszlemowym finale, ma swój pogląd o dzisiejszych "gwiazdach": - Jest kilka młodych dziewczyn w Tourze, które uważają się za celebrities, są aroganckie, zachowują się jakby rządziły kulą ziemską. Nie rozumieją, że gdy przestaną grać, cały ten cyrk, który teraz wmawia im, że są niezastąpione, piękne i wspaniałe, zniknie w czasie krótszym niż zatrzaśnięcie drzwi.
W niezwykle szczerym, zahaczającym o tematy bolesne (śmierć ojca, rozstanie z Hewittem) wywiadzie Clijsters w sposób otwarty mówi także o nawiązaniu swojego stroju w Melbourne do Evonne Goolagong, chwali się wiedzą o polskim tenisie i o... belgijskim motocrossie (nie mogło tego zabraknąć w rozmowie z red. Tomaszem Lorkiem).
Nowy numer miesięcznika "Tenis" do pobrania za darmo na stronie mtenis.pl.