Swieta Kuzniecowa, 25 lat, dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa (foto EPA)
Wychowana w sportowej rodzinie, Rosjanka do dziś dziękuje swojemu ojcu, że pozwolił jej grać w tenisa. Aleksandr Kuzniecow jest bowiem znanym trenerem kolarskim, legendą moskiewskiego Lokomotiwu, pod okiem którego swoje największe sukcesy osiągała najpierw mama Swietłany, Galina, a później brat tenisistki, Nikołaj. Siedmioletnia Swieta chwyciła jednak za rakietę i nie miała zamiaru zamienić jej na rower.
Będąc nastolatką, wyjechała z Sankt Petersburga do Barcelony, aby szkolić się w Akademii Sánchez-Casal. To właśnie tam nauczyła się języka hiszpańskiego, charakterystycznego dla niej podbijania nogą piłeczki w czasie przerw oraz rzeczy najważniejszej - umiejętności gry na kortach ziemnych, co udowodniła podczas Roland Garros.
W Paryżu w 2009 roku, zanim doszła do finału, rozegrała dwa bardzo ciężkie mecze (z Sereną Williams i Samanthą Stosur). W ostatniej fazie rozbiła jednak swoją rewelacyjnie grającą rodaczkę Dinarę Safinę i po raz drugi w swojej karierze mogła wznieść wielkoszlemowy puchar. Wcześniej ta sztuka udała jej się w roku 2004, kiedy w finałowym meczu US Open pokonała Jelenę Dementiewą.
Kuzniecowa jest jednak zawodniczką, która nie potrafi przez dłuższy czas utrzymać się w ścisłej czołówce. Po triumfie na kortach Flushing Meadows zaliczyła szereg nieudanych występów. Kiedy wydawało się, że nie powróci na szczyt, w 2006 roku doszła do finału Roland Garros, a rok później była o krok od ponownego zwycięstwa w Nowym Jorku.
Jeszcze kilka lat temu największym przekleństwem Rosjanki była walka z Justine Henin. Obie panie spotkały się na korcie 19 razy. Tylko z trzech pojedynków zwycięsko wyszła Swietłana. Potrafiła przez cały turniej grać jak natchniona, jednak gdy po drugiej stronie siatki stawała Belgijka, 26-latka kompletnie gubiła swój rytm i całkowicie zapominała jak gra się w tenisa.
Mieszkająca w Monte Carlo Kuzniecowa do dziś jest tenisistką nieobliczalną. Znana jest z konsekwencji i nieustającej walki, co udowodniła w morderczym spotkaniu ze Schiavone w 1/8 finału tegorocznego Australian Open. Mimo porażki, i tak była zwyciężczynią, bowiem tylko mistrzowie, mimo braku sił, biegają i walczą do ostatniej piłki.
Na korcie potrafi prezentować się wspaniale, pokazywać ofensywę "nie z tej ziemi", uderzać z całej siły, ale również mieszać zagrania. W wielu przypadkach nie potrafi jednak zrobić ostatniego kroku. Niespodziewanie w jej głowie pojawia się tysiąc różnorakich pomysłów i wybierając te najtrudniejsze, wielokrotnie nie potrafi przebić piłki na drugą stronę siatki. Właśnie dlatego warto oglądać jej mecze – kiedy wydaje się, że Rosjanka nie ma już szans, potrafi podnieść się z kolan i zadziwiać swoją grą, natomiast gdy jest o krok od wygrania meczu, w każdej chwili jest w stanie pozwolić sobie na chwilę słabości i w konsekwencji zejść z placu gry jako pokonana.
Oprócz świetnych występów w singlu Kuzniecowa jest również znakomitą deblistką. W ciągu swojej kariery była w finale wszystkich wielkoszlemowych turniejów. W parze z mającą polskie korzenie Alicią Molik, triumfowała na kortach Melbourne Park w 2005 roku.
"Pojawiam się i znikam" - Swietłana z całą pewnością może powiedzieć to o sobie. Obecnie sklasyfikowana jest na 14. miejscu w rankingu WTA. Może zarówno szybko wrócić do czołowej dziesiątki, jak i spaść na dalszą pozycję. Mam nadzieję, że Rosjanka ponownie odnajdzie radość z gry i w najbliższych miesiącach znów zadziwiać będzie swoimi zagraniami wszystkich fanów kobiecego tenisa.