WTA Stanford: Morita odprawiła Ulę Radwańską po obronie trzech meczboli

Mimo prowadzenia 6:4, 5:2, mając do dyspozycji w sumie trzy piłki meczowe, Urszula Radwańska uległa Ayumi Moricie (6:4, 5:7, 1:6 w 2h21') w walce o ćwierćfinał turnieju w Stanford. Japonka w piątek zmierzy się z Marion Bartoli.

Spiker zmuszony był szybko po kończącym mecz wygrywającym forhendzie Mority w tradycyjny sposób zachęcić publiczność do podziękowania za walkę Radwańskiej, która błyskawicznie chciała zniknąć z kortu, na jakim poniosła jedną z najbardziej bolesnych porażek w karierze. Tak niewiele zabrakło, byśmy wciąż mogli mówić o pełnym polskim sukcesie w imprezie na uniwersyteckich kortach: w ćwierćfinale zagra z krakowskich sióstr tylko Agnieszka Radwańska (z Sabiną Lisicką).

CZYTAJ: Agnieszka gra o powtórkę z rozrywki

Dwa meczbole miała Ula Radwańska już przy 5:2 w drugiej partii. Serwowała Morita: ok, potrafiła się wybronić. Ale Ula miała okazję skończyć mecz własnym podaniem (gdzie pierwszy serwis? po czytelnym dropszocie i niewymuszonych błędach zrobiło się 0-40 przy 5:3), a potem trzecią piłkę meczową, także przy serwisie Japonki, gdy przy 5:4, po drugim podaniu, Ula dostała piłkę pod nogi, a na mocno ugiętych kolanach trafić w siatkę to reguła.

Agresywna, kierująca wymiany w narożniki, a przez to często zmuszająca krakowiankę do defensywnych zagrań, Morita swoją skutecznie realizowaną taktykę potrafiła wykorzystać do tego, by w drugiej partii powrócić od 0:2, ale odtąd zdarzało jej się więcej niewymuszonych błędów. Te wynikały głównie z chęci wywarcia na Urszuli jeszcze poważniejszej presji. Na szczęście, pojawiały się także piłki kończące kontratakującej Radwańskiej. Zdezorientowana przy siatce, to wracająca się, to znów biegnąca do przodu Japonka straciła podanie na 2:4, co rywalce, ale tylko takiej skutecznie serwującej, powinno otworzyć drogę do ćwierćfinału. Nic z tego.

Po trzecim meczbolu była złość, ale była też nadzieja. Nadzieja na szósty w karierze ćwierćfinał i drugi ćwierćfinał "siostrzany" (jak w Los Angeles 2009). Nadzieja tliła się krótko, bo zapłonął ogień. Ten wyzwolił w młodszej z córek Roberta Radwańskiego stare demony. Oto cała Ula z dawnej epoki, okazuje się, że epoki wcale nieminionej: wymiana i kończący odwrotny forhend - palce lizać! Za chwilę crash-test rakiety, która, ciśnięta o kort, okazuje się być średnio elastyczna. Za chwilę Ula posyła w siatkę paskudnego dropszota i prawie się przewraca przy probie (nieudanej) uderzenia bekhendu. Drugi set wymyka się spod kontroli.

Na korcie Ula leżeć będzie istotnie już za kilka sekund: ból po upadku być może przesłoni na chwilę złość? Wizyta fizjoterapeutki da być może tak potrzebny oddech i chwilę na refleksję? Morita serwowała na wygranie seta: było 6:5, 30-15. Ula w końcu wróciła na kort, ale dwie kolejne piłki w znakomity sposób zgarnęła Japonka. Spokój, damy radę - zachęca Tomasz Wiktorowski, zastępca papy-trenera. Po straconym secie znów chwila na refleksję, tym razem w samotności: toilet break.

Niestety, płyta się zacięła na dobre i na tym pokazie naprawić się jej nie udało, co nie znaczy, że nie próbowano. Ula serwuje na otwarcie trzeciej partii: prawie wszystkie piłki kończą w siatce. Jest już 0:4 (dziewięć z rzędu przegranych gemów), choć Ula ma break pointy na odrobienie choć jednego przełamania. Lepiej jednak nie jest, a mająca coraz większą przewagę w kieszeni Morita pozwala sobie na popisy. Tym razem ogień Uli zdławił jej chęci.

Bank of the West Classic, Stanford (USA)

WTA Tour Premier, kort twardy, pula nagród 721 tys. dol.

czwartek, 28 lipca

II runda (1/8 finału):

Ayumi Morita
(Japonia)
4:6, 7:5, 6:1
Urszula Radwańska
(Polska, Q)
statystyki
1
asy
4
1
podwójne błędy serwisowe
1
72%
skuteczność 1. serwisu
61%
42/77
punkty z 1. serwisu
33/57
7/16
wykorzystane break pointy
4/13
106 (61/45)
suma punktów (serwis/odbiór)
95 (49/46)
czas gry: 2:21 godz.

Wyniki i program turnieju

Źródło artykułu: