Monfils został pierwszym Francuzem, który wygrał turniej w szwedzkiej stolicy od 1982 roku, kiedy to zwycięstwo odniósł Henri Leconte. Finał Monfilsa z Nieminenem był drugą konfrontacją tych zawodników. Poprzednią, miesiąc temu w Bangkoku, wygrał Francuz.
Spotkanie obfitowało w przełamania i zwroty akcji. W secie otwarcia obaj zawodnicy przełamywali serwis rywala aż pięciokrotnie, jednak raz więcej sztuka ta udała się Monfilsowi, który wygrał 7:5. W II secie Francuz dwukrotnie przegrał własne podanie, co zaowocowało porażką 3:6. Decydująca partia to jednak dominacja Monfilsa nad słabnącym Nieminenem i ostateczny triumf 6:2. W całym spotkaniu Monfils posłał 14 asów i trafił aż 72 procent pierwszych serwisów.
- Jarkko grał znakomicie, gdy wszedł w kort. Niektóre momenty meczu były naprawdę na wysokim poziomie i świetnie się poruszał. W końcówce był już chyba trochę zmęczony. Graliśmy już ze sobą trzy tygodnie temu w Bangkoku i dzisiaj naprawdę zrobił na mnie wrażenie - mówił po meczu Monfils.
Dla Nieminena był to 11. finał w karierze (pierwszy w sezonie), jednak do tej pory wygrał tylko jeden z nich. Monfils o tytuł zagrał po raz 15. (po raz drugi w sezonie, w sierpniu przegrał finał w Waszyngtonie z Radkiem Štěpánkiem), odnosząc czwarte zwycięstwo. Za triumf w Sztokholmie Francuz otrzymał prawie 97 tysięcy euro i 250 punktów do rankingu ATP.
Rywalizację deblistów wygrał rozstawiony z numerem pierwszym indyjsko-pakistański duet Rohan Bopanna / Aisam-ul-Haq Qureshi, pokonując w finale 6:1, 6:3 brazylijską parę Marcelo Melo / Bruno Soares. Dla Bopanny i Qureshiego triumf w Sztokholmie może okazać się decydujący, bowiem wciąż walczą o awans do kończącego sezon turnieju w Londynie (aktualnie znajdują się na siódmej pozycji).