Nishikori od początku spotkania był wyraźnie stremowany. W gemie otwarcia, mimo prowadzenia 40-0 przegrał własne podanie i Federer przejął inicjatywę w partii. W całym secie stracił zaledwie jeden punkt przy własnym serwisie i przełamał rywala aż trzykrotnie, wygrywając 6:1 w niecałe pół godziny.
II partia to lepsza gra Japończyka, który utrzymywał podanie do stanu 2:3. W szóstym gemie Federer przełamał rywala i już nie wypuścił prowadzenia, kończąc partię wynikiem 6:3 i wygrywając cały turniej, ku radości kibiców w wypełnionej po brzegi hali St. Jakobshalle.
- Czuję, że jestem zmotywowany i w pełni sił, tak powinno być. Świetnie zacząłem ostatnią fazę sezonu. Uważam, że pauza po US Open się opłaciła. Mam inne cele niż młodsi zawodnicy, którzy są obok mnie w rankingu. Potrzebowałem tej przerwy, żeby oczyścić umysł, zregenerować się i spędzić czas z rodziną. Do końca roku jeszcze dużo gry, a kolejny sezon zaczyna się już w styczniu. Chcę być groźny w każdym turnieju, w którym gram. - komentował po meczu 16-krotny mistrz turniejów wielkoszlemowych.
Niedzielna wygrana była drugim triumfem Szwajcara w tym sezonie (w styczniu wygrał zawody w katarskiej Ad-Dausze) i 68. w karierze. Było to także 46. zwycięstwo Federera odniesione na kortach twardych, dzięki czemu wyrównał rekord należący do Andre Agassiego. Za zwycięstwo otrzymał on 500 punktów do rankingu ATP oraz czek na ponad 300 tysięcy euro. Nishikori za to po raz pierwszy brał udział w finale imprezy tej rangi, a dzięki udanemu występowi w Bazylei w poniedziałek po raz pierwszy awansuje do czołowej 25 rankingu.
Rywalizację deblistów wygrała rozstawiona z numerem pierwszym para Michaël Llodra / Nenad Zimonjić, pokonując w finale 6:4, 7:5 Maksa Mirnego i Daniela Nestora. Oba duety mają już zapewniony udział w kończącym sezon turnieju w Londynie.