Mardy Fish już po spacerku, może odpocząć na wygodnym krzesełku. Rywal Amerykanina pewnie ograny, a na samym końcu gorzkim asem poczęstowany. Tomášowi Berdychowi znacznie więcej sił ubyło, bo za dużo niż planował setów się odbyło. I tak AO na dobre się zakręciło, machinę z pieniędzmi przy okazji ruszyło. Niektórzy zawodnicy szybko wylecieli, Wielki Szlem, sensacje i te inne bajery.
Tak w formie krótkiej rymowanki można podsumować początek turnieju panów na kortach w Melbourne, gdzie w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu rozpoczęła się kolejna edycja prestiżowego Australian Open. W pierwszej rundzie nie obyło się bez sensacyjnych rozstrzygnięć, ale swoje zrobili Fish i Berdych. Szybciej mecz otwarcia zakończył ten drugi. Czechowi, rozstawionemu z numerem siódmym przyszło zmierzyć się ze znacznie niżej notowanym w światowym rankingu - Albertem Ramosem. Hiszpan niespodziewanie od początku narzucił faworyzowanemu przeciwnikowi twarde warunki, ale w inauguracyjnej partii wystarczyło mu to jedynie na pięć gemów. Po przegranym zaciętym secie zdawać by się mogło, że Ramos już się nie podniesie i po następnych dwóch odsłonach będzie musiał uznać wyższość utytułowanego Czecha. Nic bardziej mylnego - 23-latek w drugim secie prezentował się naprawdę solidnie, popełniając mniej niewymuszonych błędów i skutecznie kończąc wygrane piłki. Taka postawa debiutującego dopiero na Antypodach tenisisty zaowocowała sensacyjnym triumfem 6:4 i niewątpliwie rozbudziła apetyt tradycyjnie licznie zgromadzonych na Margaret Court Arena kibiców. Ten, kto przez chwilę oczekiwał dalszego ciągu wspaniałych emocji i być może zażartej "pięciosetówki" szybko się przeliczył, a to z powodu odrodzenia Berdycha. Gwiazdor naszych południowych sąsiadów postanowił wziąć sprawę w swoje ręce, nie pozwalając Ramosowi na zbyt wiele, co najlepiej odzwierciedlają wyniki ostatnich partii - 6:2 i 6:3 dla półfinalisty Wimbledonu 2010.
Znacznie łatwiejszą przeprawę ma za sobą wspomniany Fish. Amerykanin bez większych kłopotów uporał się z Gillesem Müllerem. Turniejowa "ósemka" przez cały czas kontrolowała mecz, choć straciła w pierwszych dwóch odsłonach aż osiem gemów. Luksemburczyk ani na moment nie zagroził jednak bardziej utytułowanemu oponentowi, a ogromną różnicę pomiędzy panami w rankingu ATP pokazał set trzeci, którego reprezentant USA zamknął efektownym asem serwisowym, wykorzystując przy tym pierwszego meczbola.
Losu Fisha i Berdycha nie podzielili natomiast między innymi Nikołaj Dawidienko, Albert Montañés i Jürgen Melzer. Ich pogromcami odpowiednio okazali się Włoch Flavio Cipolla, Pere Riba oraz chorwacki wieżowiec Ivo Karlović.