"Federer numerem jeden na wieczność" - głosi tytuł na czołówce paryskiej gazety. Szwajcar został w poniedziałek liderem rankingu - na 286. tydzień (i w perspektywie także na dalsze, już rekordowe).
Na okładce sportowego dodatku "The Guardiana" zdjęcie Andy'ego Murraya i słowa Roberta Federera do jego syna, Rogera: "Płacz, kiedy wygrywasz; płacz, kiedy przegrywasz. To jest sport. Tylko nie oszukuj". Kevin Mitchell chwali brytyjską nadzieję: "Murray był fantastyczny: już jest mistrzem, nawet jeśli nie ma korony".
"The Guardian" o Federerze: "[Jego] niezmienna świetność świeci nawet jaśniej pod dachem". Simon Cambers pisze: "Federer może się starzeć, ale jego gra jest coraz lepsza" i "Wyrównując rekord siedmiu wimbledońskich tytułów (...) pozostaje niewiele wątpliwości, że jest on najlepszym tenisistą w historii".
Ku pokrzepieniu serc "The Guardian" przypomina inne wielkie zawody brytyjskiego sportu: porażka Henry'ego Coopera z Cassiusem Clayem (1963), klęska Nigela Mansella na finiszu sezonu F1 (1986), kontuzja Dereka Redmonda podczas igrzysk olimpijskich (1992), przegrana w rzutach karnych z Niemcami podczas Euro na własnej ziemi (1996) i stracona szansa Rory'ego McIlroya podczas Mastersa (2011).
Ironia w "The Timesie". Komentując słowa Murraya podczas dekoracji - o tym, że jest coraz bliżej tytułu, Simon Barnes pisze: "No cóż. Może kolejną szansę będzie miał za 74 lata [tyle czasu upłynęło od występu poprzedniego Brytyjczyka w finale]. Był długi, piękny moment, kiedy to wydawało się możliwe - ale wtedy łzy popłynęły jak deszcz, a deszcz spadł jak łzy, a po drugiej stronie siatki był człowiek, grający w tenisa w sposób, w jaki robi to Bóg, kiedy sam On pokazuje, co umie najlepiej".
W komentarzu cytat (i dorobiona druga strofa) z poematu Niebieskie migdały Wystana Hugh Audena, napisany w 1936 roku, czyli w roku triumfu w Wimbledonie Freda Perry'ego - ostatniego jak dotąd Brytyjczyka.
Niech staną zegary,
Zamilkną telefony,
Dajcie psu kość,
Niech nie szczeka,
niech śpi najedzony.
Wielka Brytania musi czekać
co najmniej jeszcze rok,
By oklaskiwać kolejnego
męskiego mistrza Wimbledonu
Bulwarowy dziennik "The Sun" na pierwszej stronie pyta "Anyone for Ennis?" (siedmioboistka, twarz brytyjskiej lekkoatletyki), nawiązując tym do tytułu po klęsce piłkarzy w mistrzostwach Europy ("Anyone for tennis?").
Największy włoski dziennik, "Il Corriere della Sera", zdjęcie całującego puchar Federera zamieszcza na pierwszej stronie. "Siódme zwycięstwo Federera, tenisisty perfekcyjnego" - mówi tytuł. W komentarzu Szwajcar jest nazwany "wspaniałym wyjątkiem": "Wyjątek jest tutaj, trochę spocony, a elegancki pod białym swetrem warkoczowym, który wydaje się pochodzić z lat 30., trochę jak nieskazitelne gesty, jakie Federer potrafił przenieść w nowe milenium tenisa, nigdy nie stając się maszyną, ani nigdy sobie nie uchybiając".
"Murray łudzi i płacze, Federer jest gigantem" - podpisuje zdjęcie bohaterów Wimbledonu dziennik "la Repubblica". Relacjonuje znany ekspert - z tej racji członek Międzynarodowej Galerii Sław Tenisa, Gianni Clerici (ten sam, który pytał się Fibaka, czy Radwańska zna z Krakowa obraz Leonarda Dama z gronostajem): "Ja też niemal się popłakałem, tak rozemocjonowany, mimo ponad pięćdziesięciu finałów, których byłem świadkiem"; dalej: "Radość z siódmego triumfu, który wzniósł Szwajcara na tenisowy Olimp, ból dla tego, który stał się obiektem nadziei całego narodu, jaki na nowo w 1874 roku odkrył nasz tenis, trzy lata potem zakładając ten Club". Według Clericiego, Federer "zbliżył się do najlepszego siebie".
Wstąpienie na tron "Rogera VII" oznajmia na pierwszej stronie "La Gazzetta dello Sport", najpoczytniejszy dziennik sportowy w Europie. Czytamy: "Jest największym tenisistą wszech czasów. Wie to on, wiedzą to jego rywale wczorajsi i dzisiejsi, wiedzą to pasjonaci. Ale Roger Federer chciał to pokazać także bliźniaczkom Charlene Riva i Myli Rose, podnosząc siódmy Challenger Cup na korcie centralnym Wimbledonu, podczas gdy one świętowały na rękach mamy Mirki i babci Lynette".
Corriere dello Sport: "Wimbledon, mitem jest Federer".
Tuttosport: "FantaFederer numerem jeden".