Z silną chęcią rewanżu przystępowała do czwartkowego pojedynku młodsza z sióstr Radwańskich. Urszula, która dwa tygodnie temu poniosła z Eraković porażkę już w I rundzie Wimbledonu, chciała zatrzeć po sobie złe wrażenie i powetować sobie tamtą klęskę, tym razem w Stanford.
Pojedynek nie był widowiskiem najwyższej klasy. Tenisistki popełniły łącznie 95 niewymuszonych błędów, notując niecałe 50 uderzeń kończących. Gra była szarpana i nierówna, choć niestety przeważały w niej pomyłki. Gdy któraś z zawodniczek była w stanie utrzymać równy poziom przez dłuższą chwilę, gemy wędrowały na jej konto.
Radwańska zaczęła spotkanie solidnie i przełamała psującą na potęgę Eraković na 3:2. Był to jednak dopiero początek mozolnej drogi ku zwycięstwu w pierwszej partii. W kolejnych dwóch gemach Polka musiała bronić break pointów, szwankowała także celność pierwszego podania. Ostatecznie krakowianka dwukrotnie wyszła z opresji obronną ręką, co nie udało się Nowozelandce. Co prawda w dziewiątym gemie wybroniła się kilkoma świetnymi akcjami z 0-40, ale młodsza z sióstr Radwańskich ładnym lobem i winnerem forhendowym zakończyła premierową odsłonę.
Gdy w partii drugiej gra Eraković nie ulegała poprawie, wydawać się mogło, że spotkanie potoczy się już szybko po myśli Polki. Urszula przełamała rywalkę na 3:1, ale podobnie jak w secie poprzednim, natychmiast miała kłopoty z utrzymaniem podania i oddała breaka. Przeciwniczka wykorzystała słabszy moment gry Radwańskiej, która nie była w stanie przetrzymać wymian i szybciej popełniała błędy. Przy stanie 3:4 i stracie serwisu na kort wszedł opiekun krakowianki, jednak nie wpłynęło to na jej grę i nie zdobyła już ani jednego gema w tej odsłonie, przegrywając ją 3:6.
Serię sześciu przegranych gemów z rzędu Radwańska przerwała dopiero w partii ostatniej, przy 0:1. Dwa podwójne błędy przeciwniczki i ładny bekhend dały Urszuli przełamanie, które natychmiast oddała. Po chwili wywalczyła kolejnego breaka, którego zdołała nawet "potwierdzić" wygranym gemem serwisowym, ale przy 4:3 ponownie przegrała własne podanie. Na szczęście kombinacja dobrej gry Polki i błędów przeciwniczki przyszła w najodpowiedniejszym momencie i to Radwańska wyszła z pojedynku zwycięsko, przełamując na 5:4 i kończąc spotkanie przy własnym podaniu za pierwszym meczbolem.
Kolejną przeciwniczką krakowianki będzie reprezentantka gospodarzy Coco Vandeweghe, która we wtorek wyeliminowała Jelenę Janković. Polka grała z Amerykanką miesiąc temu, w finale turnieju ITF w Nottingham i wyszła z tej konfrontacji zwycięsko.
Po czwartkowym sukcesie w grze pojedynczej młodsza z sióstr Radwańskich miała również rozegrać spotkanie w deblu. Krakowianka nie czuła się jednak najlepiej i wspólnie z partnerującą jej Greczynką Eleni Daniilidou zdecydowała się poddać pojedynek z Natalie Grandin i Vladimírą Uhlířovą walkowerem.
Bank of the West Classic, Stanford (USA)
WTA Premier, kort twardy pula nagród 740 tys. dolarów
czwartek, 12 lipca
II runda gry pojedynczej:
Urszula Radwańska (Polska) - Marina Eraković (Nowa Zelandia, 8) 6:3, 3:6, 6:4
ćwierćfinał gry podwójnej:
Natalie Grandin (RPA, 3) / Vladimíra Uhlířová (Czechy, 3) - Urszula Radwańska (Polska) / Eleni Daniilidou (Grecja) walkower
Po nich walczą Wickmayer i Bartoli. Gdyby wygrała Bartoli ( i też wygrała Ula Czytaj całość
No cóż, Czytaj całość
ha ha, Eleni akurat miała coś do powiedzenia. Jej akurat został juz tylko debel i pewnie Czytaj całość