Po porażce w mistrzowskim tie breaku z Maheshem Bhupathim i Rohanem Bopanną, Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski zeszli z kortu wściekli i rozczarowani: - Nie można mówić o pechowym zakończeniu, wina leży całkowicie po naszej stronie. Drugie pół roku mieliśmy fatalne i to jest powód. Dzisiaj po prostu przegraliśmy mecz - komentował przegraną Fyrstenberg w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, gdy emocje już trochę opadły.
Awans był blisko już w czwartek, ale korespondencyjni rywale Polaków w rankingu Race, Aisam-ul-Haq Qureshi oraz Jean-Julien Rojer obronili piłkę meczową w pojedynku II rundy i ostatecznie wygrali spotkanie, kwalifikując się do finałowego turnieju.
- Niepotrzebnie w ogóle doprowadzamy do takich sytuacji. Przecież nie możemy oczekiwać, że ktoś nam zapewni awans do Mastersa. Nie myślimy, że "zabrakło punktu" - przyznał polski deblista.
- Jakby ktoś w czerwcu powiedział, że nie zagramy w Finałach, to bym się stuknął w głowę - dodał, świadom niewykorzystanej szansy. - Na pewno nie pojedziemy do Londynu jako para rezerwowa.
Po znakomitym starcie sezonu, okraszonym tytułami w Barcelonie i Madrycie, polski duet liczył, że ten sezon może należeć do nich: - Myśleliśmy, że ten sezon będzie dla nas przełomowy - przyznaje Fyrstenberg. - Liczyliśmy, że może nawet zakończymy go w pierwszej trójce. Na pewno na to zasługujemy, wygrywaliśmy w tym sezonie ze wszystkimi najlepszymi parami. Niestety przyszły porażki z teoretycznie słabszymi i nie wyszło.
Obniżka formy najlepszej polskiej pary przyszła po słabym cyklu turniejów na kortach trawiastych. Tutaj Fyrstenberg poszukuje przyczyn gorszej dyspozycji duetu: - Trawa trochę nas wybiła z rytmu. Igrzyska, Wimbledon i dwa turnieje przygotowawcze na przestrzeni nieco ponad miesiąca były bardzo złym posunięciem. Nie mam tu na myśli igrzysk, ale głównie te imprezy przed nimi. W cztery tygodnie wygraliśmy cztery mecze, straciliśmy pewność siebie.
- Potem tej pewności bardzo nam brakowało. Przegraliśmy kilka spotkań, w których prowadziliśmy, niektóre trochę pechowo. Tak się to potem wszystko ciągnie, ciężko się przełamać. Dokładnie tak było w końcówce, od Wimbledonu nie zrobiliśmy żadnego super wyniku - ocenił samokrytycznie warszawiak.
Fyrstenberga i Matkowskiego czekają teraz zasłużone wakacje: - Przez trzy tygodnie nie wezmę rakiety do ręki. Marcin ma nieco spóźniony miesiąc miodowy, ja z żoną polecę do ciepłych krajów i mam nadzieję, że odpoczniemy.
-
Sezon rozpoczniemy w Sydney - kończy rozmowę polski tenisista.
[i]
Robert Pałuba
z Paryża
robert.paluba@sportowefakty.pl
[/i]