Wojciech Fibak o Radwańskiej i Janowiczu

- To był wyjątkowy rok, ale jednak ciągle możemy mówić przede wszystkim o Agnieszce Radwańskiej - podsumowuje Wojciech Fibak sezon 2012 w wykonaniu polskich tenisistów.

- Zagrała w finale Wimbledonu, wygrała w Miami, Dubaju - to naprawdę są wspaniałe osiągnięcia. Agnieszka potwierdziła swój wielki talent, o którym trąbię od lat, a jakiś czas temu mało kto w nią wierzył. Od czasu, gdy zaczęła jeszcze bardziej profesjonalnie podchodzić do tenisa, od momentu, kiedy pojawił się trener Tomasz Wiktorowski i nadal pomaga jej ojciec, "Isia" gra na miarę swego talentu. Nie można oczywiście pominąć Janowicza, ale trzeba jednak pamiętać, że to były dwa turnieje - trzecia runda Wimbledonu i finał w Paryżu. Przypomnę, że Łukasz Kubot w 2011 roku był w czwartej rundzie na londyńskiej trawie - przypomina Wojciech Fibak w rozmowie z Dziennikiem Polskim.

Były tenisista zdaje sobie sprawę, że Jerzego Janowicza okrzyknięto jego następcą i kibice widzą go w czołówce światowej. - Tak pewnie twierdzi większość naszego społeczeństwa, ale dla ostudzenia emocji, zanim Jerzyk będzie numerem jeden na świecie, chciałbym tylko podać dwa przykłady. Pierwszy, to mój. Grałem w 33 finałach cyklu ATP, w tym w wielu prestiżowych turniejach i nigdy nawet nie otarłem się o "1" w rankingu. A drugi, to Ivan Lendl, opiekujący się Andy Murrayem. Jak skwitował zapytanie, czy Janowicz może zostać numerem 1? Odparł, że w Polsce to tak, bo kogo tam jeszcze macie? Kubota? To Janowicz ma szansę go przeskoczyć w rankingu. Męski tenis jest o wiele bardziej konkurencyjny niż kobiecy, dlatego w nim trudniej przebić się na szczyt. W tenisie kobiet były przypadkowe liderki, u panów to się zdarza bardzo rzadko, jak to było z Austriakiem Thomasem Musterem i Chilijczykiem Marcelo Riosem - powiedział.

Źródło: Dziennik Polski

Źródło artykułu: