Ross Hutchins jest jedną z najbardziej lubianych postaci cyklu ATP. Niestety, w najbliższych miesiącach Brytyjczyk będzie zmuszony odstawić rakietę w kąt i skupić się na walce nie z rywalami na korcie tylko z innym, zdecydowanie groźniejszym przeciwnikiem - ziarnicą złośliwą.
O zdiagnozowaniu tej choroby Hutchins poinformował na Twitterze - Niestety będę musiał odpocząć na jakiś czas od tenisa. Byłem niedawno na badaniach i wykryto u mnie ziarnicę złośliwą. Mam się dobrze, jestem pozytywnie nastawiony, mam doskonałą opiekę medyczną oraz wsparcie rodziny i przyjaciół - napisał kilka dni temu.
Zawodnik wysłał także list do Brytyjskiego Związku Tenisowego w którym informuję o swojej chorobie - W okresie Świąt Bożego Narodzenia zdiagnozowano u mnie ziarnicę złośliwą - napisał tenisista w oświadczeniu dla LTA. - To był dla mnie szok, ale jestem gotowy do podjęcia niezbędnego leczenia. Mam doskonałą pomoc medyczną i wsparcie bliskich mi osób. Zrobię wszystko, aby pokonać tą chorobę i wrócić do sportu.
Wiadomość o nieszczęściu Brytyjczyka bardzo szybko rozeszła się po całym tenisowym światku. Za pośrednictwem Twittera wielu byłych i obecnych zawodników, a także działaczy oraz zwykłych kibiców złożyło tenisiście życzenia szybkiego powrotu do zdrowia, a także na kort. O koledze z reprezentacji nie zapomniał także Andy Murray, który zadedykował Hutchinsowi zwycięstwo w turnieju w Brisbane - Chcę zadedykować ten sukces jednemu z moich najlepszych przyjaciół. Mam nadzieję, że z tego wyjdziesz - powiedział łamiącym się głosem Murray.
Choroba na którą zapadł Ross Hutchins, czyli ziarnica złośliwa jest inaczej nazywana chorobą Hodgkina, od nazwiska brytyjskiego lekarza Thomasa Hodgkina, który jako pierwszy w 1832 roku ją zidentyfikował. Jest rzadko występującym nowotworem krwi, atakującym przeważnie młodych ludzi pomiędzy 16. a 34. rokiem życia. Istnieją cztery typy ziarnicy złośliwej, nie wiadomo na którą zachorował Brytyjczyk. Nie są znane także rokowania lekarzy dotyczące ewentualnego powrotu na kort tenisisty z Londynu, najważniejszy jest jednak fakt, że sam zainteresowany pozostaje dobrej myśli.