ATP Indian Wells: Wielki spektakl w palącym słońcu pustyni, Del Potro w finale

Po niemal trzech godzinach ekscytującej batalii Juan Martin del Potro wygrał 4:6, 6:4, 6:4 z Novakiem Djokoviciem w półfinale turnieju ATP w Indian Wells.

Marcin Motyka
Marcin Motyka

Novak Djoković wydawał się być zdecydowanym faworytem w półfinałowym pojedynku turnieju ATP w Indian Wells z Juanem Martínem del Potro. Z poprzednich dzisięciu konfrontacji tych dwóch tenisistów Serb wygrał osiem, z czego bez straty seta wszystkie cztery mecze rozegrane na nawierzchni twardej. Jednak w sobotnie popołudnie na kalifornijskiej pustyni doszło do niespodzianki. Argentyńczyk po 170 minutach walki wygrał 4:6, 6:4, 6:4, przerywając serię 22 wygranych meczów z rzędu Djokovicia i tym samym wywalczył pierwszy raz w karierze awans do finału BNP Paribas Open.

W początkowych fragmentach tego pojedynku obaj tenisiści skupili się na wygrywaniu własnych gemów serwisowych i na adaptację do warunków w jakich przyszło im występować. Wysoka temperatura powietrza oraz widniejące na korcie cienie z pewnością nie ułatwiały gry zawodnikom. Okres adaptacyjny do nowych warunków jako pierwszy z powodzeniem przeszedł popularny Nole, przejmując inicjatywę na placu gry. Serb w ósmym gemie nie wykorzystał czterech break pointów, ale w dziesiątym pokusił się o przełamanie, co było równoznaczne ze zwycięstwem w partii otwarcia.

Przed rozpoczęciem seta drugiego Argentyńczyk poprosił o wizytę fizjoterapeuty, bowiem dokuczały mu odciski na stopie. Po krótkiej interwencji medycznej mistrz US Open 2009 był gotowy do gry i już w pierwszym gemie przełamał przeciwnika. Belgradczyk szybko odrobił stratę, lecz po chwili znów dał się przełamać. Del Potro objął prowadzenie z przewagę breaka, a w siódmym gemie tę przewagę powiększył, przełamując Djokovicia po raz drugi i obejmując prowadzenie 5:2. Mimo niekorzystnego obrotu spraw lider rankingu ATP nie zamierzał składać broni w tym secie, wygrał dwa gemy z rzędu, ale to Palito wciąż był w korzystniejszej sytuacji, ponieważ miał w zapasie jeszcze jednego breaka, którego już nie roztrwonił, kończąc drugą odsłonę przy własnym podaniu.

Decydująca partia rozpoczęła się w znakomity sposób dla utytułowanego Serba, który wyszedł na prowadzenie 3:0. 24-latek z miejscowości Tandil postanowił walczyć, odrobił stratę, a w siódmym gemie nie wykorzystał dwóch piłek na przełamanie. Wraz z upływem czasu gry zauważalny był odpływ sił u sześciokrotnego mistrza wielkoszlemowego, który raził niedokładnością i popełniał wiele niewymuszonych błędów. Najlepszy obecnie argentyński tenisista uwierzył w swoją szansę na zwycięstwo i w gemie dziewiątym po sekwencji wspaniałych zagrań uzyskał breaka. W gemie numer dziesięć, serwując na mecz, Del Potro wyszedł na 30-0, jednakże dwukrotny mistrz zmagań w Indian Wells wyrównał na 30-30. W następnym punkcie podopieczny Franco Davina wywalczył sobie piłkę meczową, a cały morderczy pojedynek zakończył asem serwisowym skierowanym do środka kortu.

- Zasłużył na zwycięstwo, grał dobrze w kluczowych momentach i odpowiednio dobierał uderzenia. Miał w sobie ducha walki, zaś mnie zabrakło koncentracji, grałem pasywnie z linii końcowej i popełniałem wiele niewymuszonych błędów. Było dziś bardzo gorąco, denerwowały mnie widniejące na korcie cienie, a także źle funkcjonował mój bekhend. Czasami zdarzają się takie mecze, potrzebuję teraz kilku wolnych dni i mam nadzieję, że wszystko wróci do normy - stwierdził rozczarowany Djoković.

- Zagrałem bardzo dobrze. Oczywiście wiem, że istnieje kilka rzeczy, które są do poprawy w mojej grze, jak slajs czy gra przy siatce. W trzecim secie Novak miał szansę, aby wygrać, ale potrafiłem powrócić ze stanu 0:3, co dało mi dużo pewności siebie. Bardzo pomogła mi również publiczność. Myślę, że to był mój najlepszy występ w tej imprezie. Nie wiem co było kluczem do zwycięstwa, cały czas bardzo się starałem, walczyłem, jestem bardzo zadowolony z tego wyniku - stwierdził brązowy medalista londyńskich igrzysk.

- Mam lekkie problemy z lewym nadgarstkiem, przez co czasami jestem zmuszony do grania slajsem, zamiast uderzać normalnie z bekhendu. Nie jest to na tyle poważny uraz, by przeszkodzić mi w finale. Mecz z Rafą [Nadalem] będzie bardzo trudny, świetnie gra po powrocie, to będzie twardy bój, jednak ja na razie o nim nie myślę. W tym momencie skupiam się na tym, aby doprowadzić moje ciało do pełnej sprawności przed niedzielnym finałem - dodał Argentyńczyk, który wystąpi w swoim drugim w karierze finale w turnieju z serii Masters 1000, poprzedni przegrał z Andy'm Murrayem cztery lata temu w Montrealu.


Program i wyniki turnieju mężczyzn

Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×