Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski wywalczyli zwycięstwo z reprezentacją RPA i tym samym Polacy potrzebują już tylko jednego punktu do awansu do wrześniowej gry o baraże o Grupę Światową. - Nie wiedziałem, że moi zawodnicy tak biorą sobie do serca moje rady. Chciałem, żeby zakończyli mecz trzema siódemkami - powiedział po meczu kapitan Radosław Szymanik. - Nigdy o czymś takim, jak trzy siódemki nie słyszałem - przerwał Mariusz Fyrstenberg. - Nie było łatwo, chłopaki sami to potwierdzą. Młodszy tenisista, który miał być teoretycznie słabszy, grał bardzo dobrze - przede wszystkim świetnie serwował. Kiedy Mariusz stracił serwis w pierwszej partii, po tym chłopakom wrócił rytm i to był jeden z kluczowych momentów - dokończył Szymanik.
- Z Rikiem de Voestem już graliśmy i on potrafi grać debla. Młody zaskoczył nas, choć nasz trener nam mówił, że on naprawdę dobrze radzi sobie w grze podwójnej. Popełnił dziś mało błędów, większość była wymuszona. Musieliśmy grać trudne piłki, żeby cokolwiek na nim wymusić. Cały czas mecz był równy, czuliśmy niewielką przewagę w drugim i trzecim secie, ale broniliśmy break pointów, więc ta przewaga mogła się w każdej chwili odwrócić - ocenił mecz Matkowski.
Spore znaczenie będzie miał pierwszy niedzielny mecz z udziałem Jerzego Janowicza, który jeszcze nie czuje się dobrze. Urazu doznał także Łukasz Kubot, w jakiej są dyspozycji zdrowotnej? - Obaj zawodnicy się leczą, ale czują się lepiej niż w piątek. Przed nami odpoczynek, zabiegi fizjo. Wieczorem porozmawiamy o niedzielnych spotkaniach. Jurek lubi mieć swój sposób grania, mogę mu coś podpowiedzieć, a z Łukaszem całą taktykę można omówić i przedyskutować - wyjaśnił kapitan. Jeśli Janowicz wygra z De Voestem, to piąty mecz nie będzie mieć już znaczenia (zostanie rozegrany do dwóch wygranych setów). Kto w takim razie zagra w tym spotkaniu? - Obyśmy to nie byli my! - chórem powiedzieli debliści, którzy w ciągu ostatniego roku byli typowani do rozgrywania tych ostatnich meczów.
Po raz pierwszy od meczu z Finlandią w 2011 roku, debliści na kort musieli wyjść przy innym wyniku niż 2-0. - Po to się gra w Pucharze Davisa, żeby zdobywać punkty także w deblu. We Wrocławiu nam się nie udał mecz, co skomplikowało sprawę. Łukasz miał ciężkie zadanie w piątek, jego rywal naprawdę dobrze grał. O to w tym chodzi, żebyśmy my wygrywali takie mecze, jak ten - stwierdził Fyrstenberg.
Debliści na początku meczu wyglądali na nieco stremowanych, ale wspierali ich nie tylko kibice, ale także ławka zawodników oraz m.in. psycholog Paweł Habrat czy fizjoterapeuta Krzysztof Guzowski. - Cała nasza drużyna ma jeden cel. Wiadomo było, że we Wrocławiu graliśmy przy stanie 2-0 dla reprezentacji, było bezpieczniej. Ten mecz był cięższy, przy 1-1, jakbyśmy przegrali, bylibyśmy pod ścianą. Jerzyk nie jest w 100 procentach zdrowy, choć znając go - da z siebie wszystko i wygra. Cieszymy się, że nie ulegliśmy presji i zagraliśmy dobry mecz - zakończył Matkowski.
Mecz z RPA rozgrywany jest na nawierzchni, która odpowiada także rywalom. - To kwestia wyboru singlistów, pierwsza rakieta ma pierwszeństwo wyboru, bo gra prawdopodobnie dwa mecze. Jerzyk wybierał taką, a nie inną nawierzchnię i jak widać to dobra droga - zakończył Fyrstenberg.
Z Zielonej Góry
dla SportoweFakty.pl
Dominika Pawlik
[b]Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!
[/b]