Jerzy Janowicz: Narzucić styl gry Berdychowi

Radość Jerzego Janowicza po otwarciu turnieju w Madrycie została pohamowana jedynie przez wieść o porażce Radwańskiej. Łodzianin jest zadowolony z gry, nieobciążonej już problemami zdrowotnymi.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Schodząc po meczu z Querreyem do strefy mieszanej, górując nad wszystkimi eskortującymi go osobami, Janowicz zawołał w stronę wychodzącego ze strefy dla zawodników Tomasza Wiktorowskiego: trener Agnieszki Radwańskiej w ironiczny sposób dał do zrozumienia, że Isia w tym roku nie podbije hiszpańskiej stolicy.

Choć Radwańska po porażce z Laurą Robson nie skierowała dobrych słów pod adresem kortu, Janowicz miał odmienne zdanie: - Szczerze mówiąc, mnie te korty odpowiadały - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. - Wydają mi się są całkiem niezłe, ale jak na mnie, a wiadomo, że mój styl gry jest zupełnie inny niż ten Agnieszki. Bardzo fajnie się na nich gra, jest szybko, ale nie jest ślisko. Myślę, że są bardzo podobne do tych na Rolandzie Garrosie... Tak naprawdę muszą być podobne, bo nawierzchnię kładła firma, która przygotowała korty w Paryżu. Wiedziałem więc, czego mogę się spodziewać.

Janowicz zagrał mecz I rundy na korcie imienia Arantxy Sánchez-Vicario, drugim co do wielkości stadionie kompleksu Caja Mágica, gdzie po ubiegłorocznej zawierusze z niebieską mączką gra się w tej edycji na tradycyjnej czerwonej nawierzchni.

- Dwa korty centralne różnią się od innych z tego względu - tłumaczył Janowicz - że są wręcz w hali: są obudowane, jest na nich echo, jest na nich ciut szybciej. Ale nawierzchnia myślę, że jest bardzo podobna. To tylko warunki, w jakich się gra, robią różnicę.

22-letni łodzianin wygrał pierwszy turniejowy mecz od niemal dwóch miesięcy (9 marca z Nalbandianem w Indian Wells). W międzyczasie poprowadził Polskę do barażów o Grupę Światową Pucharu Davisa i... chorował. - Zagrałem dzisiaj bardzo fajnie - mówił w poniedziałek - także dlatego, że w końcu pozbyłem się problemów zdrowotnych, z którymi borykałem się przez dłuższy czas. Najpierw miałem zapalenie górnych dróg oddechowych i gardła, zaraz potem zapalenie ucha. Przed Madrytem postanowiłem wyzdrowieć jak najszybciej, a nie grać bez sensu turniejów rozchorowany. Już w Łodzi czułem się nieźle, fizycznie jak i tenisowo. Dzisiaj przed meczem byłem nastawiony pozytywnie i pozostało mi tylko grać swoje.

Na pytanie o szczęśliwy obrót sytuacji w końcówce spotkania z Querreyem, gdy piłka tańczyła na taśmie, odpowiedział, że po prostu cały mecz grał dobrze. To był prawdopodobnie jego najlepszy mecz na korcie ceglanym w tym roku.

Podobnie jak ten poniedziałkowy mógł wyglądać także pojedynek z Kevinem Andersonem w Monte Carlo, ale wtedy polski tenisista nie był sobą. - Grałem chory, miałem infekcję ucha i przy każdym sprincie cała lewa strona mi pulsowała, naprawdę czułem się kiepsko. W ogóle grałem zupełnie inaczej, inny tenis, nie mogłem grać po swojemu, bo źle się czułem. I żałuję, że w ogóle grałem w Monte Carlo, że w ogóle grałem też w Barcelonie.

Bez powodzenia wystartował kolejno na kortach ziemnych w Monte Carlo i Barcelonie, by dopiero w Madrycie odnieść pierwsze w karierze zwycięstwo w premierowym cyklu na cegle. - Wydaje mi się, że mądrzejszym rozwiązaniem byłoby po prostu wyzdrowieć i przygotować się chociażby na Barcelonę. Monte Carlo nie było obowiązkowe, a pogorszyło mój stan zdrowia i dlatego tak to się długo ciągnęło. Całe szczęście, że odpuściłem Monachium i teraz czuje się już bardzo dobrze.

Teraz Berdych. - Na pewno mecz będzie bardzo interesujący - stwierdził. - Chcąc nie chcąc, mamy bardzo mocne podania: na pewno będziemy szukali tutaj punktów. Obaj jesteśmy solidni z głębi kortu, mamy agresywne uderzenia, więc kto narzuci swoje tempo gry, ten będzie miał większe szanse na zwycięstwo. Wiadomo, że grałem z nim na betonie, w hali [w Marsylii, w lutym], w trochę innych warunkach. Ale te korty mi sprzyjają, też są szybkie, a piłki twarde, więc mam nadzieję, że to ja będę narzucał swój styl gry.

Janowicz liczy także na kibiców. - Dzisiaj atmosfera była bardzo fajna, daliśmy powody do emocji, było bardzo dużo ładnych zagrań zarówno z mojej, jak i Sama strony. Mam nadzieję, że trybuny w środę będą wypełnione po brzegi i że będą mnie wspierać.

Krzysztof Straszak
z Madrytu
krzysztof.straszak@sportowefakty.pl


Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także naTwitterze!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×