Trzeba sobie spojrzeć w oczy - rozmowa z Agnieszką Radwańską

O charakterystyce gry na kortach ziemnych, Pucharze Federacji i relacjach z Tomaszem Wiktorowskim mówi Agnieszka Radwańska w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl

Robert Pałuba
Robert Pałuba

Robert Pałuba: Kiedy rozpoczęła pani przygotowania do rozgrywek na ceglanej mączce? Mecz Pucharu Federacji w Belgii rozgrywany był na kortach twardych.

Agnieszka Radwańska: - Na korty ziemne weszłam dopiero po rozgrywkach Pucharu Federacji. Inny wariant byłby zły dla zdrowia, takie granie co tydzień na innej nawierzchni. Nigdy bym się na coś takiego nie zdecydowała. Tak naprawdę trenuję na mączce dopiero od ubiegłego wtorku [30 kwietnia - przyp. red.], także jeszcze dość krótko. To akurat taki moment w sezonie, kiedy nawierzchnie zmienia się bardzo często, ale warunki są takie same dla każdego, niektórzy potrafią grać dzień po dniu dwa mecze na różnych nawierzchniach. Trzeba do tego przywyknąć.

Na czym szczególnie się pani skupia?

- Przede wszystkim na bieganiu, poruszaniu się po korcie. Ślizganie się to największa różnica między kortami betonowymi, na których się zatrzymuję. Tutaj musimy najwięcej nadrobić.

Zmiana nawierzchni pociąga za sobą obowiązkowe zmiany w sprzęcie. Jak wygląda to w przypadku kortów ziemnych?

- Z całego sprzętu: butów, ubrań, rakiet, toreb, to buty najszybciej się zużywają. Tak naprawdę zmienia się je co dwa tygodnie, po tym czasie są już nie do użytku i trzeba je wyrzucić. Dostaję cały nowy sprzęt i stroje na tę część sezonu. Potrzeba trochę czasu, żeby się przyzwyczaić, ale po trzech, czterech treningach jest już w porządku.

A najważniejsze narzędzie - rakieta?

- Ostatnio zmieniłam rakiety, mój model Babolata ma nową szatę graficzną na Rolanda Garrosa. Rama oczywiście pozostała ta sama, tylko inaczej pomalowana. W ubiegłym roku przerabiali model Rafaela Nadala i rakiety zmieniała chyba Ula. Tym razem kolej przyszła na mnie, mam na rakiecie dopisane "Roland Garros", choć z daleka tego nie widać.

Z pewnością trzeba dostosować też naciąg. Kto podejmuje decyzje w tej kwestii, od czego zależy wybór ostatecznych parametrów?

- Oczywiście, że ja rządzę, w końcu to ja gram i czuję jak piłka leci. Wiadomo, że dostaję sugestie, trener widzi z boku, że piłka nie dolatuje albo leci w aut, nie czuję, że powinnam naciągnąć pół kilo lub kilo więcej. Zawsze jest rozmowa, ale ostateczna decyzja należy do mnie. Tutaj, w Madrycie, nic nie zmieniałam. Pamiętam za to, że manipulowałam siłą naciągu podczas Wimbledonu. Wprowadzam korekty w zależności od piłek, kortu i warunków atmosferycznych, choć bez żadnej reguły.
Na kortach ziemnych nie ma taryfy ulgowej. Kluczem do sukcesu Radwańskiej ma być lepsze poruszanie się po ceglanej mączce. Na kortach ziemnych nie ma taryfy ulgowej. Kluczem do sukcesu Radwańskiej ma być lepsze poruszanie się po ceglanej mączce.
Zgłaszając się do turnieju w Brukseli, zapewniła sobie pani solidną porcję gry od Madrytu aż do Wimbledonu. Co wpłynęło na tę decyzję?

- Zgłosiłam się, ale nigdy nic nie wiadomo. Teraz miałam trochę luźniejszy miesiąc. Odnośnie Eastbourne i Wimbledonu to nie mam wyboru i trzeba zagrać, tak samo Madryt i Rzym. Ponadprogramowa jest tylko Bruksela, w której na dzień dzisiejszy zdecydowałam się wystąpić, ale tak naprawdę to wszystko zależy. Na dniach się okaże, czy faktycznie będę na siłach, żeby tam zagrać.

Asekuracja?

- Dokładnie, na wypadek, gdyby wcześniej powinęła mi się noga. Tym bardziej, że w Rzymie od lat nie wygrałam meczu [ostatnie zwycięstwo: 2010]. Trzeba sobie spojrzeć w oczy.

W kwestii planów startowych, zaplanowała pani już występ w turnieju rangi International w drugiej połowie roku?

- Rozmowy są w toku. Nie chcę nic mówić, żeby nie zapeszać, wszystko powinno niedługo się wyjaśnić. W końcu wybór nie jest duży.

Odnośnie mniejszych turniejów, odwiedziła pani imprezę w Katowicach. Jakie były pani wrażenia po krótkiej wizycie?

- Byłam pół dnia i z tego, co widziałam, to wszystko było bardzo fajnie zrobione. Nie słyszałam, żeby ktokolwiek narzekał i wszystko układało się, jak należy. Widziałam też parę dobrych spotkań. Odniosłam wrażenie, że turniej jak najbardziej się udał.

Kibice mogą się zatem liczyć, że w przyszłym sezonie wystąpi pani już jako pełnoprawna uczestniczka?

- Oczywiście.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×