Sabina Lisicka zdradziła po wygranym półfinale Wimbledonu z Agnieszką Radwańską, że przed pojedynkiem usłyszała słowa zachęty od tenisistki zajmującej specjalne miejsce w tenisowym Panteonie.
- Jestem przytłoczona, niesamowicie szczęśliwa. Przed meczem Steffi Graf przysłała mi SMS-a i życzyła powodzenia. Powiedziała, żebym nie zwalniała. W każdy punkt włożyłam całe serce, cały czas wierzyłam w zwycięstwo, niezależnie od wyniku na tablicy - wyznała Lisicka.
Niemiecka tenisistka przyznała także, że zwycięski pojedynek z Sereną Williams był dla niej niesamowitym zastrzykiem pewności siebie, która dziś była kluczowa: - W trzecim secie, gdy przegrywałam 0:3, powiedziałam sobie, że skoro byłam w stanie odwrócić losy meczu z Sereną, to uda mi się u teraz. To spotkanie dało mi mnóstwo pewności siebie.
Choć uczulona na trawę, Niemka doskonale czuje się na zielonym dywanie w Londynie i od dziecka marzyła, by wygrać The Championships.
- Nie ma lepszego miejsca na osiągnięcie pierwszego wielkoszlemowego finału, od dziecka marzyłam o wygraniu Wimbledonu - mówi Lisicka.
- Nie pamiętam, kiedy byłam tu pierwszy raz, ale od razu zakochałam się w tym miejscu. Zawsze chciałam tu grać, pragnęłam zagrać na korcie centralnym i wygrać cały turniej. Atmosfera jest niezwykła, cudownie jest mieć takie wsparcie od kibiców. Nie ma lepszego uczucia niż doping na pięknym korcie centralny, wspaniale się na nim czuję.
Jak czuje się Lisicka przed wielkim finałem? - Nie mogę doczekać się soboty. Marion gra agresywnie, ale grałam z Sereną, która też tak gra. Wszystko się okaże. Dwa lata temu występowałam w Wimbledonie z dziką kartą, tym razem czuję się znacznie lepiej przygotowana do całego turnieju i wierzę w siebie - powiedziała pierwsza niemiecka finalistka turnieju wielkoszlemowego od czasów Steffi Graf.
Agnieszka przegrała, bo właśnie tej determinacji w kilku ostatnich gemach jej zabrakło. Konkretnie od stanu 3:0 w ostatnim secie. Wtedy Czytaj całość