Francuski Szlem i upadki mistrzyń - podsumowanie turnieju kobiet Wimbledonu

Tegoroczny Wmbledon był jednym z najbardziej dramatycznych wielkoszlemowych turniejów ostatnich lat. Było w nim wszystko - półfinał Radwańskiej, klęski faworytek i niespodziewana zwyciężczyni.

Łukasz Iwanek
Łukasz Iwanek

Bohaterka turnieju: Marion Bartoli

Nie ma figury Marii Szarapowej czy Any Ivanović, ale tak jak Rosjanka i Serbka trafiła do panteonu mistrzyń największych turniejów. Najbardziej nieoczekiwana zdobywczyni wielkoszlemowego trofeum od lat? Niektórzy się obruszą i przywołają Francescę Schiavone i Na Li, ale bez wątpienia tylko najbardziej zagorzali sympatycy Bartoli mogli wierzyć, że to ona zostanie mistrzynią Wimbledonu, choć przecież grała już tutaj w finale w 2007 roku. Przez wielu wyszydzana za dziwne ruchy wykonywane pomiędzy piłkami oraz podczas serwisu, a także za to, że nawet woleja gra oburącz. Nie można jej jednak odmówić woli walki i bezgranicznego oddania się tenisowi. To wszystko, czego nauczył ją tata Walter, w końcu przyniosło piorunujący efekt. Jedno nie ulega wątpliwości - wszystkie podręczniki do nauki gry w tenisa można wyrzucić do kosza. Tenis Bartoli jest w sprzeczności z jakimkolwiek elementarzem, ale najwyraźniej w tym taktycznym szaleństwie dopieszczonym nadludzką siłą woli jest metoda.

Rozstawiona z numerem 15. Francuzka przeszła przez turniej bez straty seta - wcześniej w takim stylu wiktorię w All England Club święciło zaledwie pięć tenisistek, z czego dwie w XXI wieku - obie siostry Williams.  Po drodze Bartoli nie spotkała się z ani jedną wyżej klasyfikowaną tenisistką. Taka sytuacja, że triumfatorka wielkoszlemowego turnieju nie pokonała ani jednej zawodniczki z Top 10 w Erze Otwartej zdarzyła się po raz pierwszy, więc Francuzka wykorzystała szansę, jaka przytrafić się może raz na 100 lat. Mieszkająca w Genewie 28-latka została piątą najstarszą zdobywczynią pierwszego w karierze wielkoszlemowego tytułu. Przed nią Wimbledon wygrały tylko dwie zawodniczki klasyfikowane poza Top 10 - Maria Szarapowa (2004) i Venus Williams (2007).

W ten sposób Bartoli została trzecią Francuzką, która sięgnęła po wielkoszlemowy tytuł w Erze Otwartej i drugą, która dokonała tego przy Church Road (Amelie Mauresmo 2006). Bartoli przeszła też do historii jako pierwsza w Erze Otwartej mistrzyni Wimbledonu grająca zarówno oburęczny forhend, jak i bekhend. Jej poświęcenie i determinacja zostały nagrodzone - w 47. wielkoszlemowym występie sięgnęła po pierwszy tytuł (pobiła osiągnięcie Jany Novotnej, która jedyny największy skalp, w 1998 roku również w All England Club, wywalczyła rozgrywając 45. wielkoszlemowy turniej). Dzięki wygraniu Wimbledonu mieszkająca w Genewie zawodniczka wróciła do Top 10 rankingu po raz pierwszy od lutego, na najwyższe w karierze siódme miejsce, na którym spędziła 16 tygodni w ubiegłym sezonie.

Mecz turnieju: Sabina Lisicka - Agnieszka Radwańska 6:4, 2:6, 9:7

Po raz pierwszy od 2009 roku półfinał Wimbledonu został rozstrzygnięty na dystansie dłuższym niż 12 gemów w III secie. Był to najciekawszy mecz tego turnieju i jeden z najbardziej dramatycznych wielkoszlemowych półfinałów w ostatnich latach. Obie tenisistki toczyły zażartą batalię od pierwszej do ostatniej piłki. Wyznające różne tenisowe filozofie zawodniczki stworzyły widowisko stojące na bardzo wysokim poziomie. Z jednej strony atak od pierwszej do ostatniej piłki Lisickiej, z drugiej doskonała praca w defensywie i gra z kontry Radwańskiej. Bardzo dużo się działo zarówno na linii końcowej, jak i przy siatce. W ciągu dwóch godzin i 18 minut gry obie tenisistki w sumie wędrowały do siatki 48 razy. Dużo skuteczniejsza w grze na małe pola okazała się Niemka, co trzeba uznać za największe zaskoczenie tej półfinałowej bitwy.

Radwańska w decydującej odsłonie prowadziła 3:0 (z jednym przełamaniem), ale Lisicka nie dała sobie zamknąć furtki do finału. Gdy w 10. gemie Niemka nie wykorzystała serwisu na mecz, wszystko wisiało na włosku. O wyniku rozstrzygnęły lepiej rozegrane pojedyncze ataki Sabiny na finiszu meczu oraz, mimo małego zachwiania przy 5:4, serwis na wysokim poziomie do samego końca. To podanie właśnie zrobiło największą różnicę w najbardziej dramatycznych momentach tego przedniego widowiska. Toczone w niesłychanym tempie, pełne fantastycznych, różnorodnych wymian spotkanie, Lisicka w 16. gemie zamknęła efektownym forhendem, 60. kończącym uderzeniem (przy 46 niewymuszonych błędach). Radwańska popełniła ledwie 10 błędów własnych, ale miała też tylko 21 piłek wygranych bezpośrednio.

Rozczarowanie turnieju: Serena Williams, Maria Szarapowa

Po triumfie w Rolandzie Garrosie, Williams miała sięgnąć po kolejny wielkoszlemowy skalp w All England Club. Tymczasem Amerykanka, w meczu 1/8 finału, tak jak później w półfinale Radwańska, nie wykorzystała prowadzenia 3:0 w III secie i przegrała z Lisicką. W ten sposób dobiegła końca seria Sereny 34 z rzędu wygranych spotkań. Już w II rundzie za burtę wyrzucona została Szarapowa, która pojedynek z Michelle Larcher de Brito przegrała nie tylko na ciosy z głębi kortu, ale również i na decybele. Williams uległa świetnie czującej się na londyńskiej trawie Niemce, na porażkę Rosjanki trudno znaleźć racjonalne wytłumaczenie.

Chyba trzeba po prostu odwołać się do banału - nawet największy tenisista jest tylko człowiekiem i czasem musi przegrać w najbardziej niewytłumaczalny sposób. O poślizg na trawie jest najłatwiej (także dosłowny - Maria kilka razy leżała na korcie), bo to przecież najkrótsza część sezonu, więc też chyba najbardziej selektywna. Dwie triumfatorki Wimbledonu przedwcześnie zakończyły udział w turnieju - Szarapowa wyrównała swój najgorszy wynik w Londynie z 2008 i 2009 roku, a Williams ćwierćfinału nie osiągnęła dopiero po raz czwarty (w debiucie w 1998 oraz w 2005 - III runda, w 2011 - IV runda). Odnosząc w tym roku trzy zwycięstwa Amerykanka dobrnęła do 70 wygranych meczów w Wimbledonie, jej bilans w tej imprezie to 70-9.

Zaskoczeń było jednak więcej. Wiktoria Azarenka była jedną z ofiar londyńskiej trawy. Wygrała mecz otwarcia, ale doznała w nim kontuzji kolana i wycofała się z turnieju. W ten sposób mieliśmy wielkoszlemowy turniej, w którym tylko trzy z 10 najwyżej rozstawionych tenisistek dotarły do ćwierćfinału (Agnieszka Radwańska, Na Li, Petra Kvitova), a po IV rundzie nie było już żadnej z Top 3. Następna taka wielka impreza, jak stwierdziła Radwańska, pewnie zdarzy się za 100 lat. Wielka szkoda, że krakowiance do końca turnieju nie udało się obronić honoru Top 4.

Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×