Finałowy pojedynek turnieju Brisbane International był konfrontacją dwóch legend światowego tenisa. Dwóch mistrzów wielkoszlemowych, byłych liderów rankingu i najbardziej utytułowanych przedstawicieli pokolenia "New Balls", które wraz z nastaniem XXI wieku przejęło rządy w męskim tenisie. W niedzielę Roger Federer i Lleyton Hewitt zmierzyli się ze sobą już po raz 27. i niespodziewanie górą z tej batalii wyszedł Australijczyk, dla którego było to dziewiąte zwycięstwo nad Szwajcarem.
- On jest facetem, z którym nie chcesz zagrać w Australii - powiedział jeszcze przed rozpoczęciem turnieju Federer. I pierwszy set finału potwierdził te słowa. Hewitt dominował, natomiast Szwajcar sprawiał wrażenie człowieka zagubionego we mgle. Słabo serwował, oddawał inicjatywę w wymianach oraz nagminnie popełniał niewymuszone błedy. Australijczyk wygrał partię otwarcia, zdobywając w niej łącznie 32 punkty, z czego aż 22 pomyłkami własnymi oddał mu Federer.
W drugiej odsłonie Federer nieco ustabilizował swoją grę. Regularnie trafiał pierwszym podaniem, po którym z łatwością zdobywał punkty i ograniczył ilość błędów. Jednak Hewitt nie zamierzał spuszczać z tonu i wciąż wywierał presję na przeciwniku. W ósmym gemie szwajcarski Maestro stanął pod ścianą, przegrywał 3:4, a po genialnym minięciu Australijczyka musiał bronić się przed przełamaniem.
Federer oddalił break pointa efektowną akcją przy siatce, utrzymał serwis, po czym sam ruszył do ataku. Dwa ostatnie gemy tej odsłony to popis bazylejczyka, który najpierw wywalczył pierwsze w meczu przełamanie, a następnie w perfekcyjnym stylu zakończył drugą partię.
Pokrzepiony doprowadzeniem do wyrównania w setach Federer kontynuował natarcie. W gemie otwarcia decydującej partii miał aż cztery okazje break pointowe, lecz znany z niebywałej waleczności i zadziorności Hewitt nie pozwolił sobie na stratę serwisu, podobnie jak w gemie trzecim, w którym obronił kolejną piłkę na przełamanie.
Federer nie wykorzystał swoich szans, więc za moment uczynił to Hewitt, który w czwartym gemie wymusił błąd przeciwnika przy break poincie, a następnie podwyższył prowadzenie na 4:1. Szwajcarowi już nie udało się odwrócić losów spotkania, mimo że miał ku temu okazje. Hewitt konsekwentnie zbliżał się do szczęśliwego dla siebie końca i po nieco ponad dwóch godzinach walki mógł celebrować triumf nad Federerem i tytuł w Brisbane.
Główną nagrodę, puchar im. Roya Emersona, zwycięzca odebrał z rąk innej legendy białego sportu, Roda Lavera. Tenisista z Adelajdy, dla którego to 29. wygrany turniej w karierze, oddał hołd swojemu wielkiemu rodakowi, z szacunkiem mówił o Federerze, dziękując mu za przebycie do Brisbane, oraz podziękował za wsparcie australijskim kibicom i swojemu sztabowi.
Federer, choć na jego twarzy widoczne było przygnębienie, jak zwykle zachował się z klasą. - Gratuluję Lleytonowi, chciałem wygrać, ale on był po prostu lepszy. Ja i moja rodzina znakomicie czuliśmy się w Queensland. Mam teraz inne sprawy na głowie, bo moja żona spodziewa się dziecka, ale mam nadzieję, że wrócę tu za rok - powiedział.
Dla Hewitta to pierwszy wygrany turniej w Australii (nie licząc pokazowej imprezy w Kooyongu) od 2005 roku. Za triumf otrzymał 250 punktów, dzięki czemu w rankingu z 60. miejsca awansuje na 43., oraz wzbogaci się o ponad 82 tys. dolarów.
Brisbane International, Brisbane (Australia)
ATP World Tour 250, kort twardy, pula nagród 452,6 tys. dolarów
niedziela, 5 stycznia
finał gry pojedynczej:
Lleyton Hewitt (Australia) - Roger Federer (Szwajcaria, 1) 6:1, 4:6, 6:3
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!