Kubot zapisany złotą czcionką i Stan The Man - podsumowanie turnieju mężczyzn Australian Open

Stanislas Wawrinka sensacyjnie wygrał Australian Open, zdobywając swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy. Bohaterem polskich kibiców został Łukasz Kubot, który z Robertem Lindstedtem wygrał grę podwójną.

Marcin Motyka
Marcin Motyka

Postać turnieju: Stanislas Wawrinka

"Stan is The Man" napisał na pierwszej stronie dzień po triumfie Szwajcara w Australian Open największy melberneński dziennik, The Age. Zwycięstwo Wawrinki można traktować jako dużą sensację, ale nie można stwierdzić, że było niezasłużone. Tenisista z Lozanny w drodze po tytuł pokonał dwóch najlepszych tenisistów świata: Novaka Djokovicia, przerywając jego fantastyczną serię zwycięstw, oraz Rafael Nadala, który w Melbourne miał wywalczyć 14. tytuł wielkoszlemowy i zrównać się z Pete'em Samprasem. Zdobyty na kortach Melbourne Park tytuł pozwolił Helwetowi po raz pierwszy w karierze awansować do czołowej "trójki" rankingu ATP, a także sprawił, że po 14 latach Roger Federer nie jest już pierwszą rakietą Szwajcarii, bowiem zdetronizował go właśnie Wawrinka.

Polski bohater: Łukasz Kubot

Lubinianin w turnieju gry deblowej w Melbourne miał wystąpić w parze z Jeremym Chardym, z kolei Robert Lindstedt z Jürgenem Melzerem, który jednak wycofał się z powodu kontuzji i Szwed musiał znaleźć nowego partnera. Jego wybór padł na Kubota i była to znakomita decyzja. Polsko-szwedzka para w wielkim stylu triumfowała w całym turnieju, w finale pokonując inną rewelację imprezy, duet Eric Butorac i Raven Klaasen. W sobotę, 25 stycznia Kubot zapisał się złotą czcionką na kartach historii polskiego białego sportu i powtórzył wyczyn Wojciecha Fibaka sprzed 36 lat, który także wygrał Australian Open w deblu, wspólnie z Kimem Warwickiem.

Mecz turnieju: Stanislas Wawrinka - Novak Djoković 2:6, 6:4, 6:2, 3:6, 9:7

Rok po epickiej batalii, obaj tenisiści znów stanęli naprzeciw siebie na Rod Laver Arena. I tym razem to Szwajcar miał powody do radości. Tegoroczne spotkanie pomiędzy tymi tenisistami z pewnością nie stało na tak fantastycznym poziomie, jak to sprzed 12 miesięcy, ale i tak mogło zadowolić wszystkich sympatyków tenisa. To był mecz wzlotów i upadków. Wawrinka odrodził się po przegranym pierwszym secie, a Djoković w czwartym, gdy każdy błąd mógł go srogo kosztować. W piątej partii Serb także był bliżej triumfu, prowadził z przełamaniem, ale nie utrzymał przewagi, a dwie końcowe akcje tego spotkania z pewnością jeszcze długo będą mu się śniły po nocach.

Sensacja turnieju: Porażka Juana Martína del Potro z Roberto Bautistą

Argentyńczyk nie był wymieniany w ścisłym gronie faworytów do końcowego zwycięstwa, ale mówiono o nim jako o kandydacie do sprawienia niespodzianki. Jego przygoda w Melbourne dobiegła jednak końca już w II rundzie, w której przegrał 6:4, 3:6, 7:5, 4:6, 5:7 z Roberto Bautistą. Eksperci nie kryli rozczarowania postawą Del Potro, ale jak się okazało po turnieju, zmagał się z kontuzją lewego nadgarstka, która skutecznie uniemożliwiła mu pokazanie pełni swoich możliwości.

Wydarzenie turnieju: Detronizacja Novaka Djokovicia

Wawrinka pokonując Djokovicia nie tylko zrewanżował się za ubiegłoroczną porażkę, lecz też zakończył wspaniałą passę belgradczyka, który trzy lata pod rząd wygrywał całą imprezę w Melbourne. Serb do meczu ze Szwajcarem miał na koncie 25 wygranych meczów z kolei w Australian Open, a ostatnim, który go pokonał, był w 2010 roku Jo-Wilfried Tsonga.

Rozczarowanie turnieju: Richard Gasquet

Nikt nie oczekiwał, że Francuz podbije Melbourne, ale też mało kto spodziewał się, iż tak szybko będzie pakował walizki. Gasquet, który w ubiegłym roku zadomowił się w pierwszej dziesiątce rankingu ATP i zagrał w półfinale US Open, z Australian Open odpadł już w III rundzie, przegrywając z hiszpańskim weteranem Tommym Robredo.

Oczarowania turnieju: Roger Federer i Grigor Dimitrow

Na Federerze wielu już stawiało krzyżyk, ale w Melbourne pokazał, że stać go jeszcze na piękną i skuteczną grę. Szwajcar oczarował w meczu IV rundy, w przepięknym stylu odprawiając z kwitkiem Jo-Wilfrieda Tsongę, a w ćwierćfinale przez ponad dwa sety doprowadzał do rozpaczy Andy'ego Murraya. W półfinale sam Federer oraz wszyscy jego fani zostali brutalnie sprowadzeni na ziemię przez Rafaela Nadala, niemniej do tego spotkania grę Helweta obserwowało się z niebywałą przyjemnością.

Dimitrow, ze względu na niezwykłe podobieństwo w grze do Federera nazywany "Baby Federerem", dokonał rzeczy historycznej dla swojego kraju. Jako pierwszy bułgarski tenisista zagrał w ćwierćfinale turnieju wielkoszlemowego, w którym stoczył czterosetowy bój z Nadalem. 22-latek z Chaskowa od wielu lat kreowany jest na nową megagwiazdę męskiego tenisa i w Melbourne udowodnił, że dysponuje bajecznym potencjałem.

Punkt turnieju: Nick Kyrgios

Mimo żywiołowego dopingu australijskich fanów, Kyrgios przegrał w pięciu setach w II rundzie z Benoitem Paire'em, lecz niemal przez cały mecz zachwycał widowiskowymi zagraniami, a półwoleja, którym obronił piłkę setową w drugiej partii, nie powstydziliby się najwięksi arcymistrzowie woleja w historii tenisa.

Gem turnieju: Denis Istomin

Uzbek przegrał w trzech partiach w III rundzie z Djokoviciem, ale miał w tym meczu swoje wielkie chwile. W czwartym gemie trzeciego seta Istomin całkowicie zdominował swojego przeciwnika, a w ostatnim punkcie popisał się nieprawdopodobnym bekhendem po linii. Owacja na stojąco, jaką otrzymał od publiczności, była jak najbardziej uzasadniona.

Mocniej nie znaczy lepiej

Samuel Groth popisał się najmocniejszym serwisem w tegorocznej edycji Australian Open. Piłka po podaniu Australijczyka pofrunęła z prędkością 234 km/h. Mocarny serwis na nic jednak zdał się Grothowi, bowiem przegrał już w I rundzie z Vaskiem Pospisilem. Mocne podanie jest bez wątpienia wielkim atutem, ale znów okazało się, że nie jest to kluczowy oręż, by wygrywać spotkania. Na liście 20 najszybciej serwujących tenisistów turnieju, na której drugie miejsce zajmuje Jerzy Janowicz z serwisem 226 km/h, jedynie dwóch (Wawrinka i Dimitrow) znalazło się w fazie ćwierćfinałowej.

Temperatura

Słowo odmieniane przez wszystkie przypadki w pierwszym tygodniu turnieju. Nad Melbourne nadeszła niespotykana od 100 lat fala upałów, a pierwszy raz w 109-letniej historii turnieju przez cztery kolejne dni temperatura przekraczała 40 stopni Celsjusza. Ekstremalne warunki dały się we znaki tenisistom, wielu z nich nie wytrzymywało piekielnego upału. - Myślałem, że umrę na korcie - powiedział Ivan Dodig. Natomiast Frank Dancević zasłabł w czasie meczu I rundy. - Organizatorzy uprawiają hazard na zdrowiu tenisistów, to nie powinno mieć miejsca - grzmiał Kanadyjczyk.

(Nie)sokole oko

"Tenisiści na korcie zawsze widzą najlepiej" powiedział niegdyś John McEnroe. Tegoroczne Australian Open zadaje kłam tej teorii. Na 698 próśb o challenge, jedynie 181 razy rację mieli tenisiści, co daje skuteczność wynoszącą zaledwie 25,9 proc. Najlepsze oko miał James Duckworth, który o sprawdzenie śladu poprosił dziesięć razy i siedmiokrotnie miał rację. Na przeciwnym biegunie znalazł się Andy Murray, który na 23 prośby o weryfikację komputerową, pomylił się w ocenie aż 21 razy.

Cytat turnieju: Stanislas Wawrinka

- Bardzo możliwe, że w nocy będę pijany - odpowiedział Szwajcar, zapytany jak będzie świętował zwycięstwo w Australian Open.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×