Agnieszka Radwańska nie ukrywała zadowolenia po trudnym, trzysetowym pojedynku z francuską kwalifikantką, Caroline Garcią: - Bardzo się cieszę, że znów udało mi się osiągnąć tu półfinał. Zwłaszcza na ceglanej mączce, która nie jest moją ulubioną nawierzchnią. Półfinał tak dużej imprezy na kortach ziemnych to dla mnie znakomite osiągnięcie - oceniła polska tenisistka, która w półfinale madryckiej imprezy wystąpiła także w 2012 roku, na niebieskiej mączce.
- To z pewnością bardzo dobra zawodniczka, mecz był bardzo zacięty. Nigdy wcześniej z nią nie grałam, nie znam jej, co zawsze utrudnia zadanie. Jestem pewna, że w przyszłości znacznie częściej będzie się pojawiać. Jest bardzo młoda, świetnie serwuje i mocno uderza - chwaliła krakowianka piątkową rywalkę, którą swego czasu Andy Murray obwołał "przyszłym numerem jeden kobiecego tenisa".
Z imprezą pożegnała się już Serena Williams (Amerykanka nie przystąpiła do ćwierćfinałowego pojedynku z Petrą Kvitovą), ale Radwańska nie uważa, by było to dla niej ułatwienie.
- Sereny już nie ma, ale zostały zawodniczki, które grają bardzo dobrze. Nie wszystko kręci się wokół jednej zawodniczki, różne inne tenisistki mogą wygrać. To półfinał, nie mam nic do stracenia i dam z siebie wszystko - zadeklarowała starsza z krakowskich sióstr i zapewniła, że niedawną porażkę ze swoją półfinałową rywalką, Marią Szarapową, już wymazała z pamięci.
- Każdy mecz jest inny. Grałyśmy dwa tygodnie temu na podobnej nawierzchni, więc mam nadzieję na rewanż.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
-A, do stracenia w przegranym półfinale(oby nie)są punkty, pieniądze i prestiż.