- Nie zacząłem źle. Myślę, że początek był w moim wykonaniu najlepszym fragmentem meczu i jestem zadowolony z tego jak wtedy grałem. Na pewno czułem, że jestem dalej od zwycięstwa niż on. Nie czułem się na tyle dobrze, by wygrać, a on cały czas był na prowadzeniu. Przeszedłem bardzo frustrującą drogę - mówił po finale turnieju ATP w Toronto Roger Federer.
[ad=rectangle]
Szwajcar przegrał 5:7, 6:7(3) z Jo-Wilfriedem Tsongą i nie wykorzystał szansy na pierwszy od 2006 roku triumf w Rogers Cup. - Nie zagrałem wystarczająco dobrze. Trudno jest wygrać, jeżeli nie trafiasz uderzeń z forhendu czy jakichkolwiek innych zagrań. To nie był mój dzień - powiedział samokrytycznie.
Dla 33-latka Bazylei był to trzeci w tym sezonie przegrany finał turnieju rangi ATP Masters 1000 (po Indian Wells i Monte Carlo). Na tytuł w zmaganiach złotej serii czeka od sierpnia 2012 roku, gdy zwyciężył w Cincinnati. - Walczyłem, starałem się mieszać grę, myślałem, że to wprowadzi nerwowość w jego poczynania. Jednak nie byłem w stanie stworzyć sobie wystarczająco wielu możliwości, więc sądzę, iż nie zasłużyłem na zwycięstwo - ocenił Maestro.
Helwet przyznał, że utrudnieniem był dla niego fakt, że w drodze do finału wszystkie pojedynki rozgrywał sesji nocnej, a mecz o tytuł odbywał się w porze dziennej. - Myślę, że to nie były dla mnie dobre warunki. Kort był szybszy niż w sesjach nocnych.
Trzeci obecnie tenisista świata nie ma czasu na rozpamiętywania porażki. Wprost z Toronto uda się do Cincinnati, gdzie we wtorek lub w środę rozpocznie walkę w kolejnej imprezie serii Masters 1000. - Jestem bardzo szczęśliwy, że w pierwszym turnieju po powrocie na korty twarde osiągnąłem taki wynik. Rozegrałem kilka trudnych meczów, które dały mi wiele informacji. Wiem, nad czym muszę jeszcze popracować. Były rzeczy, które mogłem wykonać lepiej, ale ogólnie cieszę się z tego tygodnia, bo był to dla mnie dobry turniej - zakończył Federer.