WTA Indian Wells: Szarapowa pokonała Azarenkę, zmienne szczęście Serbek

Pokonując Wiktorię Azarenkę, Maria Szarapowa wygrała 17. spotkanie w tym sezonie. Do IV rundy turnieju w Indian Wells awansowała też jedna z reprezentantek Serbii, co jest swego rodzaju niespodzianką.

Maria Szarapowa - Wiktoria Azarenka - ta rywalizacja ma coraz bogatszą historię. Rozpoczęta w Moskwie, przed ośmioma laty nie zapowiadała się na tak wielkie konfrontacje. Jednak już w 2011 panie walczyły o trofeum w Miami, rok później o tytuł w Melbourne, Indian Wells, Stuttgarcie i Pekinie, a także o finał US Open. Osłabiona Białorusinka pozwoliła się dogonić i z budzącego respekt 7-5 w bilansie bezpośrednim zrobił się remis 7-7. Triumf Rosjanki w Indian Wells to dodatkowo pierwszy wygrany mecz z Białorusinką na otwartym korcie twardym od Pekinu 2009.
[ad=rectangle]
Obie tenisistki wyszły maksymalnie skoncentrowane na wieczorny hit. Atakującą stroną była Szarapowa, która w świetnym stylu objęła prowadzenie po zagraniu czterech kończących forhendów. Białorusinka nie pozostała dłużna i szybko wyrównała. Trzeci gem był bardzo długi, pojawiały się błędy, również serwisowe. Turniejowa "dwójka" dopiero po 20 minutach mogła zejść na przerwę przy wyniku 2:1. Widoczne było dobre przygotowanie taktyczne do tej konfrontacji obu stron, panie wiedziały czego się spodziewać i musiały prezentować swój najlepszy tenis. Rzeczywistość jednak wyglądała zupełnie inaczej, przeważały zepsute piłki, głównie finalistki tegorocznego Australian Open.

Na konto Azarenki można było zapisać pierwszy wygrany do zera gem, dający wyrównanie na 3:3. Białorusinka nie radziła sobie jednak z pewnym, mocnym, pierwszym podaniem przeciwniczki. Na jej szczęście mnóstwo podwójnych błędów serwisowych dawało jej break pointy. Przy piątej okazji na przełamanie Szarapowa popełniła siódmy "double fault". Po długim, ósmym gemie popularna Masza wyrównała, a następnie wyszła na prowadzenie. Gdyby nie pomyłka sędziów, to na tablicy wyników widniałby remis 5:5, ale zła decyzja i w konsekwencji powtórka punktu odebrały Azarence gema. Trzeba też oddać Rosjance, że ostatnie piłki partii były świetne z jej strony (w tym fenomenalny drop szot bekhendowy), dzięki czemu po 67 minutach wygrała pierwszego seta 6:4. Obie tenisistki serwowały bardzo słabo - Rosjanka zaserwowała dwa asy (żadnego jej rywalka) oraz siedem podwójnych błędów (Białorusinka za to pięć). Również stosunek winnerów do piłek zepsutych prezentował się fatalnie. 12 do 21 u wiceliderki rankingu, 13 do 24 u 38. zawodniczki świata.

Kolejny set pewnie rozpoczęła Szarapowa. Przy 40-0 wykorzystała ona ogromny błąd z woleja forhendowego reprezentantki Białorusi. Później jednak poziom gry się znacznie podniósł, a wymiana dająca gema Azarence, pokazała że skrzyżowały rakiety byłe liderki rankingu. Dodatkowo Rosjanka zdawała się być mocno zdegustowana swoją słabością z poprzedniej partii i zmotywowana grała jak z nut. Dzięki temu przy stanie 30-30 długą wymianę zakończyła wybornym krosem bekhendowym i chwile po tym doczekała się błędu ze strony rywalki.

Rozchwiana Azarenka ewidentnie rozpamiętywała bardzo istotną sytuację z poprzedniej partii, przez co przegrywała w kolejnej już 1:5. Na szczęście dla siebie pewnie odrobiła jednego breaka, a ósmy gem był jej najlepszym w całym spotkaniu. Broniąc czterech meczboli, popisała się kilkoma wybornymi akcjami i wolą walki. Zbyt dobry serwis wiceliderki rankingu miał ogromne znaczenie i za szóstą piłką meczową zakończyła ona trwający godzinę i 51 minut mecz.

Nie był to najlepszy pokaz tenisa, przeważały błędy. Azarenka popełniła ich 37, jej rywalka o dziesięć mniej. W statystyce bezpośrednio wygranych piłek lepsza okazała się Rosjanka - 23 winnery, o jeden więcej od Białorusinki. Kolejną rywalką turniejowej "dwójki" będzie obrończyni tytułu, Flavia Pennetta. Włoszka w ciągu 75 minut wyeliminowała Samanthę Stosur, tym samym awansowała do IV rundy BNP Paribas Open. Było to szóste spotkanie tych tenisistek, jeszcze nigdy Pennetta nie schodziła przegrana z kortu, a w tych konfrontacjach zgubiła tylko dwa sety.

Dużym zaskoczeniem jest rezultat meczu Jelena Janković - Madison Keys. Serbka w tym roku grała bardzo słabo, nie osiągnęła żadnego nadzwyczajnego wyniku, a udało jej się pokonać reprezentantkę gospodarzy. Przyznać trzeba, że był to festiwal błędów, Amerykanka popełniła ich 51 (przy 36 piłkach skończonych), a Serbka 40 (przy 11 bezpośrednio wygranych). Dla Janković, mistrzyni BNP Paribas Open z 2010 roku, otwiera się szansa na dobry rezultat, bowiem w IV rundzie zagra nie z Karoliną Woźniacką, tylko z Belindą Bencić.

Po triumfie starszej ze słynnych Serbek wydawało się, że w gronie uczestniczek 1/8 finału będzie też Ana Ivanović. Była liderka rankingu zagrała z Caroline Garcią, z którą w poprzednim turnieju, w Monterrey, uległa w dwóch setach. Turniejowa "piątka" skarżyła się na ból łokcia, ale też nie miała odpowiedzi na bomby Francuzki. Szczególnie dobrze sprawował się serwis młodej tenisistki, nie oddała ani jednego punktu podwójnym błędem, a zanotowała siedem asów. Mecz wygrała 6:2, 5:7, 6:2, kończąc go na plusie 35 piłek kończących do 27 zepsutych.

O duży zastrzyk punktów wciąż będzie również walczyć Sabina Lisicka, która pokonała 6:4, 6:2 Sarę Errani.

BNP Paribas Open
, Indian Wells (USA)
WTA Premier Mandatory, kort twardy, pula nagród 5,381 mln dolarów
poniedziałek, 16 marca

III runda gry pojedynczej
:

Maria Szarapowa (Rosja, 2) - Wiktoria Azarenka (Białoruś, 32) 6:4, 6:3
Flavia Pennetta (Włochy, 15) - Samantha Stosur (Australia, 21) 6:4, 6:2
Jelena Janković (Serbia, 18) - Madison Keys (USA, 16) 5:7, 6:4, 6:3
Sabina Lisicka (Niemcy, 24) - Sara Errani (Włochy, 11) 6:4, 6:2
Caroline Garcia (Francja, 25) - Ana Ivanović (Serbia, 5) 6:2, 5:7, 6:2

Program i wyniki turnieju kobiet

Źródło artykułu: