W początkowych fragmentach wtorkowego pojedynku z Marią Szarapową w IV rundzie turnieju, Flavia Pennetta miała problemy ze skupieniem się na grze. Płakała pomiędzy wymianami i w trakcie przerw, a po I secie poprosiła o przerwę toaletową. - Czasami potrzebujemy wyrzucić to z siebie. Tego wieczoru miałam przesyt emocji i musiałam sobie z tym poradzić - tłumaczyła Włoszka. Jednocześnie uspokoiła zgromadzonych na konferencji dziennikarzy: - Z moim życiem jest wszystko w porządku. Jestem szczęśliwa.
[ad=rectangle]
Mieszkanka szwajcarskiego Verbier przyznała, że lubi grać z Rosjanką. - Mam dobry bekhend, to moje najbardziej naturalne uderzenie. Stąd łatwiej jest mi grać z Marią. Większość zawodniczek nie wytrzymuje jej pierwszych dwóch-trzech uderzeń, a mi one nie sprawiają żadnego problemu. Maria zawsze gra bardzo agresywnie, a kiedy swoją dyspozycją zmusiłam ją do poszukiwania coraz to bardziej różnorodnych rozwiązań, popełniała dużo błędów.
- Już wiele razy zastanawiałam nad tym czy i kiedy zakończyć karierę. Zawsze US Open traktowałam jako ten moment, w którym zadecyduję czy dalej to wszystko ciągnąć, czy wciąż będę zawodowo grać - wyznała 33-letnia Włoszka. - Jestem w pełni sił i uwielbiam grać. Kocham to, co robię ale kiedyś nadchodzi ten moment, kiedy trzeba zejść ze sceny. Nie wiem, kiedy nastąpi to u mnie, ale czuję, że jest coraz bliżej. Dlatego też nie mogę podać dokładnego terminu - dodała.
a nigdzie nie wybiera się jeszcze na ... zejście ze sceny...:)