- Wygrałem sercem i wolą walki. Nie grałem na takim poziomie, na jakim bym chciał, ale słowa uznania należą się Tomasowi, który był agresywny i trzymał się blisko linii końcowej, spychając mnie poza kort, przez co wielokrotnie musiałem się bronić - powiedział po finale turnieju ATP w Monte Carlo Novak Djoković.
[ad=rectangle]
W niedzielę Serb wygrał 7:5, 4:6, 6:3 z Tomasem Berdychem i drugi raz w karierze (poprzednio w 2013 roku) triumfował w Monte-Carlo Rolex Masters. - To była bitwa. Przy stanie 3:2 deszcz przerwał mecz, a po wznowieniu miałem piłkę na przełamanie. Gdybym ją wykorzystał, być może zakończyłbym w dwóch setach. On przez cały czas grał dobrze. W trzecim secie także. Prowadziłem 4:0, ale właściwie bez powodu straciłem serwis. Gemy były długie i trudne, rozgrywane na przewagi - analizował lider rankingu ATP, który w 2015 roku ma na koncie już cztery tytuły.
- Przede wszystkim starałem się grać z odpowiednią intensywnością i koncentrować na każdym kolejnym punkcie. Nie jest to łatwe, gdy sytuacja jest nerwowa i nie czujesz się komfortowo. Musiałem dostosowywać swoją grę do tego, co się działo na korcie - dodał.
27-latek z Belgradu zdobył swój 23. w karierze tytuł w turniejach rangi ATP Masters 1000, czym zrównał się z Rogerem Federerem. Został także pierwszym tenisistą w historii, który wygrał trzy premierowe w sezonie imprezy "1000".
- Trofeum za triumf w Monte Carlo jest dla mnie wyjątkowe, ponieważ mieszkam tutaj i często trenuję na korcie centralnym. Czasami trzeba grać brzydko, aby wygrać. Jestem zachwycony, że postawiłem ten ostatni krok. Ten sezon jest jak na razie dla mnie niezwykły - przyznał tenisista z Bałkanów, który w obecnym sezonie wygrał 30 z 32 rozegranych pojedynków.