Amelie Mauresmo przez lata rozpalała francuskich kibiców do czerwoności niesamowitymi meczami z Justine Henin, Kim Clijsters czy siostrami Williams. A przede wszystkim, w 2006 roku wygrała Australian Open i Wimbledon. Marion Bartoli zawsze była niedoceniana przez rodaków i zagrała Francji na nosie, wygrywając Wimbledon 2013. Rok wcześniej nie mogła wziąć udziału w igrzyskach olimpijskich, bo była skonfliktowana z francuską federacją i nie spełniła wymogu związanego z występami w Pucharze Federacji. A Alize Cornet, w której pokładano wielkie nadzieje, przez lata była gwiazdą dyskotek, a królową tenisa nigdy nie została i tak już pewnie pozostanie. Jest też Caroline Garcia, ale póki co w wielkoszlemowych turniejach nic nie zwojowała, a jej tenis jest zbyt schematyczny, by mogła zawojować świat.
Teraz Francja może szukać następczyni Mauresmo w osobie Kristiny Mladenović. Przyznam szczerze, że czekałem na taki turniej w jej wykonaniu, jak tegoroczny US Open. Od dawna uważam, że spośród pojawiających się młodych Francuzek, ona jest obdarzona największym potencjałem. Jeśli chodzi o singlowe dokonania do tej pory znana była z pojedynczych zwycięstw odniesionych w Paryżu, nad Na Li (Roland Garros 2014) oraz nad Petrą Kvitovą (2013) i Simoną Halep (2014) w hali Pierre'a de Coubertina.
Wreszcie na Flushing Meadows pojedyncze błyskotki Mladenović potrafiła połączyć w jedną całość i jej mecze były szmaragdami i diamentami tegorocznego US Open. Brawurowe akcje kończone przy siatce (17/20 z Darią Kasatkiną, 11/11 z Jekateriną Makarową), dobre operowanie slajsem i dropszotem, umiejętność zagrywania kończących uderzeń z każdej pozycji. To tenis, który zrobił na mnie wrażenie. W meczu z Robertą Vinci zabrakło jej cierpliwości i zdrowia. Gdyby nie bolące udo, trzeci set mógł się potoczyć inaczej. Trzeba jednak też pamiętać, że w IV rundzie sama miała trochę szczęścia, że Jekaterinie Makarowej coraz mocniej dokuczało udo. To jej pierwszy tak udany występ w wielkoszlemowym turniej. Francja jest spragniona sukcesów, więc presja oczekiwań będzie rosnąć. Po US Open, w Wuhanie, udało się jej pokonać Madison Keys. Czas pokaże, czy Mladenović odnajdzie się w nowej rzeczywistości, gdy jest już tenisistką czołowej "30" rankingu.
Mladenović urodziła się w Saint-Pol-sur-Mer i jest córką emigrantów z Bałkanów, dwojga sportowców. Jej ojciec Dragan był piłkarzem ręcznym na pozycji bramkarza, a matka Dženita, mająca bośniackie korzenie, to w przeszłości siatkarka. W 1992 roku, uciekając przed wojną domową w ówczesnej Jugosławii, osiedlili się we Francji za sprawą Dragana. Członek złotej drużyny Jugosławii z igrzysk olimpijskich w Los Angeles (1984) został zawodnikiem klubu z miejscowości Dunkierka. Kristina ma podwójne obywatelstwo, podobnie jak jej młodszy brat Luka, który jest piłkarzem. Trenować zaczęła jako mała dziewczynka pod okiem Georgesa Gauviny. Gdy została już profesjonalistką, zajmowali się nią wielu fachowców. Pieczę nad Mladenović od zawsze sprawowali jej rodzice. Tata Dragan odpowiada za jej przygotowanie fizyczne, a obecnie mama Dženita jest jej głównym trenerem. Wokół Kristiny przewinęli się tacy szkoleniowcy, jak Roch Vidal, Georges Goven, Thierry Ascione, Biljana Veselinović, Dusan Vemić, Rodolphe Gilbert i Yannick Hesse, a sezon rozpoczynała pod kierunkiem Nemanji Konticia (ich współpraca została zakończona w lutym). Tych zmian trenerów było stanowczo zbyt wiele, jak na ledwie 22-letnią obecnie tenisistkę. To na pewno nie sprzyja stabilizacji.
Córka dwojga sportowców musiała mieć od dziecka kontakt ze wszelkimi formami aktywności fizycznej. Grała w mini piłkę ręczną, siatkówkę, zajmowała się pływaniem. Rodzice, wielcy fani tenisa, postanowili ją zainteresować białą dyscypliną. - Oglądanie w akcji Moniki Seles, wywodzącej się z Jugosławii, tak jak oni, zainspirowało ich. Gdy miałam osiem lat, zaprowadzili mnie do lokalnego klubu - opowiadała Mladenović w wywiadzie dla cyklu WTA "Getting to know". - Trener nie bardzo wierzył w to, co zobaczył i po pierwszym treningu pytał: 'Czy ona gra w tenisa po raz pierwszy? Niesamowite'. Sądzę, że coś we mnie dostrzegł i zachęcał mnie do kontynuowania gry. Gdy miała 12 lat zaczęła myśleć, że tenis może stać się bardzo ważną częścią jej życia. - W 2007 roku, gdy zostałam mistrzynią Europy do lat 14 w singlu, zdecydowałam, że to jest to, co chciałabym robić - stwierdziła.
Mladenović jest zadowolona ze swojej techniki gry, z serwisu, forhendu i bekhendu. Zdaje sobie jednak sprawę, że musi wszystko poprawić, by wznieść się na wyższy poziom. Jej największą wadą jest poruszanie się po korcie i nad tym elementem, który ogranicza jej możliwości, musi pracować najmocniej. Ogromne wrażenie robią na niej tenisiści grający jednoręcznym bekhendem, a sama chciałaby mieć w swoim repertuarze bekhendowy slajs Rogera Federera. Podziwia kariery takich legend, jak Szwajcar, Serena czy Nadal, ale sama nigdy nie chciała się na kimś wzorować. - Lubię oglądać innych tenisistów, ale od momentu, gdy mając 15 lat otrzymałam dziką kartę do Australian Open, zaczęłam myśleć w inny sposób. Każda z dziewczyn, którą widziałam, może być moją następną rywalką, więc nie mam zamiaru ich kopiować bądź uważać za idolki. Mam swoją własną osobowość i nigdy nie chciałabym kogoś innego naśladować - mówiła Francuzka.
W 2009 roku Mladenović wygrała juniorski Roland Garros, pokonując w decydującym meczu Darię Gawriłową. W tym samym sezonie osiągnęła finał Wimbledonu, w którym uległa Noppawan Lertcheewakarn. Jako zawodowa tenisistka do tej pory znana była bardziej z sukcesów w deblu i mikście. Triumfowała w Wimbledonie 2013 oraz w Rolandzie Garrosie 2014 wspólnie z Danielem Nestorem. W grze podwójnej z różnymi partnerkami wywalczyła 12 tytułów, z czego dwa z Polkami. Z Klaudią Jans-Ignacik zwyciężyła w Montrealu w 2012 roku, a sezon później wygrała turniej w Palermo z Katarzyną Piter. Zaliczyła również finał Wimbledonu 2014 razem z Tímeą Babos.
W latach 2009-2011 w cyklu ITF wygrała cztery turnieje w singlu i siedem w deblu. W głównym cyklu pierwszy finał w grze pojedynczej osiągnęła w maju tego roku w Strasburgu (przegrała w trzech setach z Samanthą Stosur). W grze podwójnej w swoim dorobku ma 12 tytułów, w tym takie duże, jak te zdobyte w Montrealu (2012) oraz w Dubaju i Rzymie (2015). W singlu największe trofeum na zawodowych kortach wywalczyła w 2012 roku w Tajpej (Challenger WTA). Cztery lata temu zadebiutowała w czołowej "100" rankingu, a w marcu 2013 roku znalazła się w Top 50. Dzięki ćwierćfinałowi US Open po raz pierwszy awansowała do czołowej 30 (na 28. miejsce).
Mladenović bardzo lubi występować w rozgrywkach drużynowych. W 2011 roku zagrała w Pucharze Hopmana, nieoficjalnych mistrzostwach świata par mieszanych. W singlu pokonała Laurę Robson i Francescę Schiavone (po kreczu Włoszki), a przegrała z Bethanie Mattek-Sands. Teraz w Pucharze Federacji jest coraz mocniejszym ogniwem ekipy Trójkolorowych, której kapitanem jest Amélie Mauresmo. W tym sezonie miała bardzo duży udział w awansie drużyny do półfinału. W meczu z Włochami zdobyła dwa punkty, w tym decydujący, gdy w parze z Caroline Garcią rozbiły 6:1, 6:2 zdobywczynie pięciu wielkoszlemowych tytułów, Sarę Errani i Robertę Vinci. Bilans pojedynków Mladenović w Pucharze Federacji to 8-2, w tym 7-0 w deblu. Debel i mikst bardzo jej pomogły w szlifowaniu gry przy siatce i teraz te umiejętności coraz lepiej wykorzystuje w singlu.
US Open był dla niej niezwykle istotny od strony mentalnej. - Bardzo ważne jest to, że moja głowa jest swobodniejsza, uporządkowałam wszystkie moje wrażenia związane z tenisem. Poprawiłam każdy element mojej gry. Nawet jeśli nigdy bym w siebie nie wątpiła, zawsze potrzebny jest świetny wynik, by mocniej w siebie uwierzyć, uspokoić się. Gdy wracam do pracy chcę móc powiedzieć: 'Dobrze, że tutaj jestem. Ale chcę iść dalej'. To jest kwestia doświadczenia. Patrzę cały czas w przyszłość i jestem podekscytowana - mówiła Mladenović po ćwierćfinale US Open z Robertą Vinci.
Jako smakosz tenisa wielowymiarowego z przyjemnością delektowałem się meczami Mladenović, nawet jeśli Francuzka nie panuje jeszcze w pełni nad swoimi uderzeniami i w jej poczynania wkrada się chaos taktyczny. Czasem jest to jeszcze albo przesłodzone albo przesolone, ale z tego tenisowego gotowania rodzą się coraz smakowitsze potrawy. Mladenović ma 22 lata i przed nią jest cała przyszłość, która rysuje się w jasnych barwach. Ma ona dużo większe szanse niż Cornet, aby zostać gwiazdą. Raz, że posiada lepsze warunki fizyczne, a dwa jej tenis jest wykwintniejszy, a jestem przekonany, że stać ją na dużo więcej niż to, co pokazała w Nowym Jorku. Ktoś musi jej tylko i aż pomóc znaleźć odpowiednie proporcje między siłą i techniką. Ona ma milion pomysłów w swojej głowie i nie zawsze wybiera właściwe. Zupełnie jak Mauresmo, która też dysponowała bardzo bogatym repertuarem zagrań i nie zawsze wybierała te, które wydawały się najlepsze w danym momencie. Na Sekwaną od dawna szukają następczyni Amélie. Trzeba podchodzić do tego ostrożnie, ale nie mam wątpliwości, że Mladenović to zdecydowanie najciekawsza spośród tenisistek, mogących sprawić, że Francuzi niebawem nie będą musieli dłużej żyć przeszłością.
Łukasz Iwanek