Do zawodów w Tokio Agnieszka Radwańska przystępowała jako 11. zawodniczka klasyfikacji rocznej, ze stratą ponad 300 punktów do pozycji numer osiem i zajmującej jej Carli Suarez.
Żeby nie zagłębiać się w zawiłości dotyczące rankingu WTA Race, wystarczy przypomnieć, że dorobek każdej z zawodniczek to 16 rezultatów: cztery z Wielkich Szlemów, cztery z turniejów rangi WTA Premier Mandatory, dwa najlepsze z WTA Premier 5 i sześć najlepszych pozostałych. Dlatego z 470 punktów za zwycięstwo w stolicy Japonii na konto Polki trafiło ich 370. Wynik z Tokio "wypchnął" ćwierćfinał z Ad-Dauhy.
Pozwoliło to Polce przesunąć się na dziewiąte miejsce tuż za Hiszpankę i to z tej pozycji Radwańska wystartuje w trzech pozostałych azjatyckich turniejach, jakie ma jeszcze w planach.
W rozpoczynającym się w poniedziałek Wuhan Open z zawodniczek wciąż liczących się w walce o wyjazd do Singapuru zabraknie Lucie Safarovej, Timei Bacsinszky i Flavii Pennetty. Jednak aby poprawić swój dorobek punktowy w Wuhanie, Polka musi dojść co najmniej do ćwierćfinału, a już I rundzie czeka ją arcytrudne spotkanie z Venus Williams.
Jeśli Radwańskiej nie powiedzie się w Wuhan, będzie miała jeszcze dwie okazje. W obowiązkowym turnieju w Pekinie jakikolwiek osiągnięty wynik zagości na kontach zawodniczek. Inaczej będzie tydzień później w Tianjin, gdzie Polka musi dojść co najmniej do półfinału.