Raport mówi, że co najmniej 28 tenisistów z Top 50 rankingu ATP w ostatnich latach ustawiało mecze. Sfingowane byłe nie tylko spotkania małych turniejów, lecz także wielkoszlemowych Rolanda Garrosa i Wimbledonu.
Roger Federer stwierdził, że dopóki nic nikomu nie zostało udowodnione, to tylko pogłoski. - Chętnie poznałbym nazwiska podejrzanych, wtedy można byłoby o tym dyskutować. Winni są zawodnicy? Ich zespoły? Kto dokładnie? Nie ma sensu odpowiadać na coś, co jest zwykłą spekulacją - mówił.
W podobnym tonie wypowiedziała się liderka rankingu WTA, Serena Williams. - Mogę mówić tylko za siebie, ale kiedy gram, daję z siebie wszystko. Wydaje mi się, że to samo robią moje rywalki. Jeśli coś dzieje się nie tak, to ja o tym nie wiem.
Z kolei sensacyjne słowa padły z ust Novaka Djokovicia. Najlepszy obecnie tenisista świata wyjawił, że w 2007 roku otrzymał propozycję ustawienia meczu I rundy turnieju ATP w Sankt Petersburgu. Serb miał przegrać pojedynek, za co otrzymałby 200 tys. dolarów.
- Do mnie bezpośrednio nikt z tą propozycją się nie zgłosił, ale usłyszeli ją członkowie mojego sztabu. Miałem dostać 200 tysięcy dolarów za przegranie meczu w turnieju w Sankt Petersburgu w 2007 roku, z którego ostatecznie się wycofałem - wspominał.
- Czułem się okropnie, bo nie chciałem, żeby w ogóle w jakikolwiek sposób mnie z czymś takim łączono. Dla mnie to czyn niesportowy, przestępstwo. Myślę, że nie ma na to miejsca w żadnej dyscyplinie.
Djoković wyraził nadzieję, że sprawa korupcji w tenisie na najwyższym poziomie jest marginalna. - Słyszałem o tej sprawie. Dopóki nie ma konkretnych dowodów na to, że któryś z aktywnych zawodników jest w to zamieszany, wszelkie zarzuty to tylko spekulacje. Oczywiście w naszym sporcie nie ma miejsca na ustawianie wyników czy korupcję. Staramy się zachować czystość sportu najbardziej jak to możliwe.