Australian Open: Andy Murray i David Ferrer nie zawiedli. W ćwierćfinale staną po przeciwnej stronie siatki

PAP/EPA / EPA/LUKAS COCH
PAP/EPA / EPA/LUKAS COCH

Andy Murray i David Ferrer bez straty seta awansowali do ćwierćfinału wielkoszlemowego Australian Open. Szkot i Hiszpan powalczą ze sobą o awans do najlepszej "czwórki" turnieju.

Andy Murray może się pochwalić imponującą regularnością na australijskich kortach. Od 2010 roku Szkot osiągnął w sumie cztery finały i jeden półfinał. Tylko w sezonie 2014 nie zdołał zameldować się nawet w najlepszej "czwórce" w Melbourne i poniósł porażkę etap wcześniej.

W poniedziałek Murray stanął do walki o ćwierćfinał tegorocznej edycji Australian Open, a jego rywalem był Bernard Tomic - faworyt gospodarzy wcześniej pokonał trzech nierozstawionych rywali. Ze Szkotem jednak nigdy nie grało mu się zbyt dobrze, bowiem w trzech konfrontacjach nie zdołał ugrać nawet seta.

Murray udanie rozpoczął poniedziałkowy pojedynek, bowiem objął prowadzenie 2:0, jednak stracił cenną przewagę i obaj zrównali się na 2:2. Wówczas na korcie wyraźniej uwidoczniła się przewaga Szkota, który błyskawicznie odskoczył na 5:2, korzystając na słabszej dyspozycji rywala. Tomić powalczył jeszcze w końcówce, ale nie zdołał odrobić wszystkich strat.

W drugim secie sytuacja się powtórzyła, bowiem Tomić zdołał uzyskać przełamanie powrotne, ale po chwili znów stracił własny serwis. Australijczyk cały czas nie mógł skutecznie przeciwstawić się Szkotowi i występował w roli goniącego, najpierw przegrywając 1:3, a nieco później 3:5. Murray pewnie dowiózł przewagę do końca partii. O losach trzeciej, najbardziej wyrównanej partii zadecydował tie break. W dodatkowej rozgrywce to znów 20. rozstawiony musiał odrabiać straty. Po dwóch godzinach i 33 miniutach Szkot awansował do ćwierćfinału, triumfując 6:3, 6:4, 7:6(4). Warto podkreślić, że drugi rozstawiony świetnie serwował, o czym świadczy aż 18 asów.

Rywalem Murraya będzie David Ferrer. Hiszpan w dotychczasowej karierze dwukrotnie meldował się w półfinale na australijskich kortach, natomiast w poniedziałek awansował do swojego szóstego ćwierćfinału.

Ósmy rozstawiony mierzył się z potężnie serwującym Johnem Isnerem, który w I rundzie wyeliminował z turnieju Jerzego Janowicza. Na osiem wcześniejszych konfrontacji z Amerykaninem Ferrer przegrał tylko jedną, w 2011 roku w turnieju w Paryżu.

Ferrer doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może sobie pozwolić na stratę podania, bowiem w spotkaniu tak świetnie serwującym rywalem może się to okazać przysłowiowym "gwoździem" do trumny. W pierwszym secie Hiszpan bardzo szybko, bowiem już w trzecim gemie przełamał rosłego Amerykanina. Choć Isnera miał w sumie trzy okazje powrotne, nie wykorzystał żadnej z nich.

W drugiej partii Isnerowi również przytrafił się słabszy gem, tym razem siódmy, który przegrał do 0. Hiszpan nie miał większych kłopotów, aby dowieźć przewagę do końca seta i triumfował 6:4. W decydującej odsłonie reprezentant USA niemal otarł się o tie break, bowiem został przełamany dopiero w jedenastym gemie. Po dwóch godzinach i trzech minutach Ferrer triumfował 6:4, 6:4, 7:5.

Australian Open, Melbourne (Australia)
Wielki Szlem, kort twardy (Plexicushion), pula nagród w singlu mężczyzn 15 mln dolarów australijskich
poniedziałek, 25 stycznia

IV runda gry pojedynczej:

Andy Murray (Wielka Brytania, 2) - Bernard Tomić (Australia, 16) 6:4, 6:4, 7:6(4)
David Ferrer (Hiszpania, 8) - John Isner (USA, 10) 6:4, 6:4, 7:5

Komentarze (26)
avatar
Fabby
25.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Andy, WIERZĘ i WIERZYĆ nie przestanę. Pozamiataj! 
avatar
Muzza
25.01.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Andy po tytuł!!!! 
Seb Glamour
25.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Czyżby Andy ostatnią nadzieją? 
omi
25.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Haha, to Andego czeka przestawienie z sennego dreptacza na króla biegaczy :)