Łukasz Iwanek: Puchar Federacji lalką Barbie tenisa? (felieton)

Międzynarodowa Federacja Tenisowa planuje rozszerzenie Grupy Światowej Pucharu Federacji. Niektóre tenisistki chciałyby, aby te drużynowe rozgrywki odbywały się co dwa lata.

Łukasz Iwanek
Łukasz Iwanek

Międzynarodowa Federacja Tenisowa (ITF) ma konkretny sposób na uatrakcyjnienie Pucharu Federacji - powiększenie Grupy Światowej. - Rozgrywki skorzystałyby na szerszym formacie dom-wyjazd, który się sprawdza w Pucharze Davisa. ITF rozpatruje nowe formuły, które pozwolą na rozszerzenie Grupy Światowej do 16 drużyn, co ma wielu zwolenników - powiedział David Haggerty, prezydent ITF, dla portalu bbc.com. Największa wada Pucharu Federacji to turnieje strefy kontynentalnej, stanowiące niejako odrębną rywalizację, już od Grupy I. W Pucharze Davisa takie zawody odbywają się tylko na najniższym szczeblu (Grupa III i IV), a powyżej rywalizacja toczy się już według formatu dom-wyjazd. Moim zdaniem jest to najlepszy system, ale można też zostawić turnieje strefy kontynentalnej dla drużyn, które nie mieszczą się w gronie 32 najlepszych reprezentacji.

Można się domyślać, że planowane powiększenie Grupy Światowej Pucharu Federacji będzie wstępem do organizacji turnieju tzw. Wielkiej Czwórki, podczas którego rozgrywane byłyby półfinały i finały Pucharu Davisa i Pucharu Federacji. Wtedy nie istniałaby potrzeba szukania dodatkowego terminu na kobiece rozgrywki w trakcie sezonu, a odpadłby jeden termin dla drużynowej rywalizacji mężczyzn. Dodatkowy atut takiego rozwiązania w przypadku Pucharu Federacji to zwiększenie liczby meczów o dużą stawkę. W tej chwili mamy cztery mecze I rundy Grupy Światowej. Dopuszczenie do rywalizacji o główne trofeum większej liczby drużyn może sprawić, że będzie większa rotacja i mniej przypadków dominacji jednej reprezentacji przez kilka sezonów. Te drużyny kiszą się we własnym sosie i są trochę znużone wzajemną rywalizacją co sezon. Dlatego dobrze, że zaczynają mieszać w tym skostniałym systemie Francuzki i Szwajcarki, ale takich drużyn mogłoby być więcej.

Czy ewentualne powiększenie ścisłej elity do 16 drużyn musi oznaczać likwidację Grupy Światowej II? Moim zdaniem śmiało zaplecze można również poszerzyć do 16 ekip. Wtedy po prostu w każdej strefie kontynentalnej byłaby jedna grupa. Przegrane drużyny I rundy Grupy Światowej rywalizowałyby w barażach z ośmioma zwycięskimi z Grupy Światowej II. Drużyny, które poniosły porażki na zapleczu elity walczyłyby o utrzymanie z ośmioma najlepszymi drużynami ze stref kontynentalnych. Jestem gotowy zgodzić się na łączony turniej Wielkiej Czwórki, byle tylko nie zmieniać całkowicie formatu tych magicznych rozgrywek opartych na tworzeniu i podtrzymywaniu atmosfery jedności w trakcie weekendowych spotkań. Radykalne pomysły zakładają organizację drużynowych mistrzostw świata w tenisie w formie jednego turnieju na koniec sezonu albo nawet co dwa lata. Tak naprawdę oznaczałoby to zabicie ducha Pucharu Federacji i Pucharu Davisa. Mam nadzieję, że zwolennicy rewolucji nie znajdą poparcia większości.

- Istnieje wiele rzeczy, z których możemy być zadowoleni, ale jesteśmy rozczarowani, że nie udało się nam wydostać ze strefy kontynentalnej - tkwimy tutaj od lat i szczerze mówiąc mam już tego dość. Format naprawdę nie służy tworzeniu jakiejkolwiek siły napędowej drużynowego tenisa kobiecego jeśli grasz przez cztery dni w lutym, a potem nie masz żadnych meczów aż do lutego następnego roku - powiedziała rozgoryczona Judy Murray, kapitan Wielkiej Brytanii w Pucharze Federacji. Trudno się jej dziwić. Dla kraju organizującego Wimbledon to frustrujące tkwić w tym tenisowym piekle, bo tak należy określić rywalizację w strefie kontynentalnej. Męska reprezentacja Wielkiej Brytanii w 2011 roku była w Grupie II Strefy Euroafrykańskiej, a w ubiegłym sezonie wywalczyła główne trofeum. Jednak w rozgrywkach panów dużo łatwiej jest przejść przez fazę kontynentalną, gdy obowiązuje format dom-wyjazd. Gdyby w Pucharze Davisa zastosowano podobny system, co w Pucharze Federacji, Wielka Brytania mogłaby cały czas tkwić w Grupie I, a awans Polski do Grupy Światowej byłby również mało realny.

Kontrowersje budzi kwestia wpływu Pucharu Federacji na olimpijskie nominacje. Zawodniczka w trakcie olimpiady, czyli w drodze do Rio de Janeiro, musi zagrać w swojej drużynie trzy (Grupy Światowe) lub dwa razy (faza kontynentalna, jeśli drużyna spędziła w niej minimum trzy lata w bieżącym cyklu olimpijskim). Swietłana Kuzniecowa te przepisy nazwała głupimi i zgodziła się z sugestią, że w tym sezonie Puchar Federacji jest nieistotny, liczy się tylko wyrobienie normy olimpijskiej przez wszystkie tenisistki. Inny punkt widzenia w tej kwestii miała Kiki Bertens. - Myślę, że przepisy ITF odnośnie zagrania kilku meczów w reprezentacji, aby móc wystąpić na igrzyskach są dobre - stwierdziła Holenderka i ja się z tym całkowicie zgadzam. Niestety niektóre tenisistki grę w Pucharze Federacji traktują jak zło konieczne, choć z drugiej strony trzeba przyznać, że kalendarz drużynowych rozgrywek jest coraz mniej sprzyjający dla czołowych tenisistek świata.

Kuzniecowa to jedna z zawodniczek, której zdaniem Puchar Federacji powinien być rozgrywany co dwa lata. - Kalendarz rozgrywek tenisowych jest układany na sezon, więc wydarzenia każdej wielkości muszą się zmieścić w cyklu rocznym. Format dom-wyjazd zapewnił sukces Pucharowi Davisa. Jednak Komitet Pucharu Federacji rozważy możliwości poprawy turnieju i jego systemu - taka była odpowiedź biura prasowego. Mimo krytyki w rozgrywkach grają czołowe tenisistki świata, choć oczywiście nie w każdym meczu. Wiele z nich gra, bo lubi, ale są też takie, które przyjeżdżają na mecz, bo nie mają wyjścia. - Zdajemy sobie sprawę, że najlepsze tenisistki niektóre spotkania opuszczają, ale w ogólnym rozrachunku udział czołowych zawodniczek świata w meczach reprezentacji jest na wysokim poziomie. W 2015 roku w zawodach wzięło udział 27 z 30 najwyżej klasyfikowanych zawodniczek w rankingu - zacytował biuro prasowe ITF portal tass.ru. Z niewolnika nie ma pracownika, ale nikt też ich nie zmusza do gry na igrzyskach olimpijskich, zwłaszcza teraz, gdy za turniej w Rio de Janeiro nie będzie przyznawanych punktów do rankingu WTA.

W ubiegłym sezonie mogliśmy się przekonać, że nawet wielka Serena Williams sama nie wygra Amerykankom meczu. Liderka rankingu zdobyła dwa punkty, ale jej drużyna przegrała z Włoszkami i nie awansowała do Grupy Światowej. - Idealnym rozwiązaniem byłoby rozgrywanie Pucharu Federacji co dwa lata, ponieważ chciałabym wspierać swoją drużyną przez cały czas, a nie mogę tego robić, bo gramy i trenujemy przez 40-45 tygodni w roku - powiedziała Williams po meczu rozegranym w kwietniu 2015 na korcie ziemnym w Brindisi. Amerykanka poruszyła poważny problem koordynacji całego tenisowego kalendarza kobiecego przez ITF i WTA, a nie jest tajemnicą, że ta współpraca jest bardzo szorstka, czego efektem będzie brak punktów do rankingu WTA za turniej olimpijski w dawnej stolicy Brazylii.

- Najważniejsze jest to, że tenisistki naprawdę potrafią zachować spokój. A ja zdejmuję z nich stres i to jest najważniejsze moje zadanie - zdradził receptę na sukces kapitan Holandii Paul Haarhuis rok temu, gdy jego drużyna pokonała Australię i wygrała siódmy mecz z rzędu w Pucharze Federacji. Zwycięska seria tej drużyny trwa. Po wspaniałej wiktorii nad Rosją w Moskwie awansowała do półfinału. Na przykładzie Haarhuisa widzimy jak ogromne znaczenie odgrywa kapitan. I można tylko życzyć każdej drużynie takiego człowieka, potrafiącego tak skutecznie zdejmować stres ze swoich podopiecznych i dodawać im skrzydeł. Oczywiście im większa gwiazda tym trudniejsza współpraca, ale dobry kapitan i z takim zadaniem sobie świetnie poradzi, na co dowodem jest Petr Pala z czeskiej drużyny. Kapitan z krwi i kości musi nie tylko znać się na tenisowej sztuce i podchodzić do niej z pasją i zaangażowaniem, ale też być psychologiem i przyjacielem. Oczywiście nie może dać sobie wejść na głowę i stracić kontroli nad dowodzonym zespołem, bo wtedy nie będzie dobrej atmosfery i nawet ekipa złożona z największych gwiazd stanie się obrazem nędzy i rozpaczy, jak Rosja z niedawnego meczu z Holandią.

Podczas pierwszego tegorocznego weekendu w Pucharze Federacji na osiem rozegranych meczów aż w czterech był rozstrzygający debel przy stanie 2-2. Emocje były ogromne i co ważne trybuny na większości spotkań pękały we szwach. Jeśli agent Marii Szarapowej, Max Eisenbud, spojrzał akurat na mecz Kanada - Białoruś to znowu może powiedzieć, że widział pustki na trybunach. Jednak w ostatnich latach takie sytuacje zdarzają się sporadycznie. Dla kibiców to niezwykle ważne poczuć piękno i móc stać się częścią tego spektaklu, nad którym unosi się aura romantyzmu. Może i Puchar Federacji to uboga siostra Pucharu Davisa, ale w dużym stopniu odpowiada za to Międzynarodowa Federacja Tenisowa mnożąc turnieje stref kontynentalnych, na których trybuny faktycznie świecą pustkami. Jednak jeśli spojrzeć tylko na Grupy Światowe, ta rzekomo uboga siostra absolutnie nie jest szara, przeciętna i pospolita, nawet jeśli niektórzy tak ją postrzegają. Ona po prostu nie jest sztuczna i pozwólmy jej zachować tę naturalność. Czy Puchar Federacji zostanie lalką Barbie, a Puchar Davisa Kenem tenisa? Bardzo proszę, nie zamieniajmy ich szczerych dusz na konsumpcjonistyczne pudełka. Wystarczy, że w cyklach WTA i ATP jest coraz mniej tenisa w tenisie.

Łukasz Iwanek

Zobacz więcej tekstów Łukasza Iwanka -> 

Zobacz wideo: Dwunastu kandydatów na selekcjonera kadry
Źródło: TVP S.A.

Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×