- Nie grałam dobrze w pierwszym secie, ale powiedziałam sobie, że może to być długi mecz. Starałam się wówczas częściej trafiać piłką w kort i zmuszać rywalkę do wysiłku. To właśnie wtedy się uspokoiłam, ponieważ w pierwszej odsłonie byłam zbyt nerwowa - powiedziała Timea Bacsinszky.
Szwajcarka pokonała klasyfikowaną na drugim miejscu w świecie Agnieszkę Radwańską 2:6, 6:4, 6:2. To jej druga wygrana nad krakowianką, ponieważ w kwietniu zeszłego roku rozgromiła Polkę w Zielonej Górze 6:1, 6:1, w meczu rozgrywanym w ramach Pucharu Federacji. - To wspaniałe uczucie. Przeszłam długą drogę, aby znaleźć się w ćwierćfinale Miami Open - dodała Bacsinszky, która we wtorek zmierzy się z Simoną Halep.
Występ 26-latki z Lozanny oklaskiwała triumfatorka narciarskiego Pucharu Świata, Lara Gut. - Ona jest moim talizmanem. Wszyscy zapewne ją znacie, ponieważ to ona pokonała w tym roku Lindsey Vonn - stwierdziła Bacsinszky ze śmiechem, przepraszając przy tym amerykańską publiczność. - To Lara Gut, aktualna numer jeden w narciarstwie alpejskim, i jest obecna dziś na trybunach. Na moje nieszczęście wieczorem wyjeżdża z Miami - zakończyła Szwajcarka.
Ale fakt faktem że PŚ wygrała w dużej mierze dzięki kontuzji innej z moich ulubionych - Lindsey Vonn.